Czyli boimy się, bo nie wiemy, jak to będzie.
Dokładnie. U nas nie odbyło się jeszcze coś, co w cywilizowanym kraju nazywane jest dialogiem. Referendum, o którym się mówi, to przecież nie dialog, tylko zabieg polityczny.
A nie grają tu roli kwestie kulturowe? Może chcemy jak najprędzej emerytury, ogródka działkowego i czasu spędzonego z wnukami.
Z pewnością są osoby, które chcą przejść na szybką emeryturę, zaszyć się w mieszkaniu i korzystać z błogiego emerytalnego lenistwa. To naturalne zwłaszcza dla tych, którzy pracują od wielu lat. W dodatku są liczne grupy uprzywilejowane, które do tej pory przechodziły na wcześniejszą emeryturę i z przywilejami trudno jest im się rozstać. Ale jestem przekonany, że reforma jest nieuchronna, nie wiem tylko, czy w kształcie, jaki proponuje rząd. Jeśli nie zmienimy czegoś, ten system się zawali. Na każde 100 osób, które powinny pracować, robią to tylko 52 - 53 osoby. Do tego dochodzi niska dzietność. 10 kobiet rodzi 13 dzieci, a potrzeba co najmniej 20. To pokazuje skalę problemu starzenia się społeczeństwa.