Chodzi o śledztwo w sprawie odpowiedzialności za przygotowanie wizyt premiera i prezydenta w Katyniu w 2010 r., które powinno się skończyć 10 czerwca. – Prokurator prowadzący śledztwo nie będzie składał wniosku o przedłużenie tego terminu – mówi "Rz" prok. Renata Mazur, rzeczniczka prokuratury Warszawa-Praga.
Prokuratura nie zdradza, czy śledztwo zakończy umorzeniem, czy postawi zarzuty. – Na chwilę obecną nie ma postanowienia o postawieniu zarzutów komukolwiek poza jedną osobą – dodaje prok. Mazur.
Chodzi o gen. Pawła Bielawnego, do lutego wiceszefa Biura Ochrony Rządu. Praska prokuratura postawiła mu zarzuty niedopełnienia obowiązków w trakcie działań BOR podczas przygotowań wizyt w Smoleńsku prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska w kwietniu 2010 r. oraz poświadczenia nieprawdy w dokumencie. Szef MSW zdymisjonował Bielawnego. Jeśli nie zostanie oczyszczony z zarzutów lub uniewinniony przez sąd, zostanie zwolniony ze służby.
Zarzut fałszowania dokumentów dotyczy dość błahej sprawy. Na liście funkcjonariuszy BOR lecących do Smoleńska z premierem wpisano nazwisko cywilnego fotoreportera, z którym od kilkunastu lat współpracuje BOR. Bielawny miał się pod nią podpisać i tym samym poświadczyć nieprawdę, za co grozi do pięciu lat więzienia. Według BOR była to omyłka pisarska, a fotoreporter nie miał z tego powodu żadnych przywilejów ani korzyści (m.in. leciał samolotem w grupie dziennikarzy). Śledczy prowadzący sprawę Józef Gacek uznał, że sfałszowano dokument.
Zarzut niedopełnienia obowiązków ma związek z opinią biegłych (byłych szefów BOR) na temat obowiązków biura. Biegli wyliczyli 20 zaniedbań, które miały przyczynić się do obniżenia bezpieczeństwa wizyt premiera i prezydenta.