W całym kraju setki tysięcy Polaków brały udział w przemarszach, rekonstrukcjach historycznych, wspólnym śpiewaniu pieśni patriotycznych i innych imprezach. Gdyby obchody Święta Niepodległości zakończyły się do 16.15, okazałyby się wielkim sukcesem. Niestety, później wybuchły starcia.
Prezydent Bronisław Komorowski na czele 10 tys. warszawiaków prowadził oficjalny marsz śladami politycznych liderów II Rzeczypospolitej. Pod ich pomnikami rano kwiaty złożył również Jarosław Kaczyński. Potem, by uniknąć oskarżeń o podgrzewanie atmosfery, lider PiS wraz z najważniejszymi politykami swej partii pojechał na Wawel odwiedzić grób brata.
Jednak część polityków do końca podgrzewała emocje. Janusz Palikot domagał się zburzenia pomnika Romana Dmowskiego i zachęcał Polaków, by w święto pozostali w domach. Leszek Miller z kolei znowu wywołał spór wokół Narodowych Sił Zbrojnych, oskarżając je o sojusz z Hitlerem i gromienie Żydów.
Niestety, mimo doświadczeń z zeszłego roku nie obyło się bez przemocy. Grupa chuliganów zakłóciła kilkudziesięciotysięczny organizowany w stolicy przez młodych narodowców Marsz Niepodległości i rozpoczęła bójki z policją. Wcześniej zablokowanie tego marszu zapowiedziały bojówki lewackie.