Zalegalizować polską organizację

Chcemy dialogu z władzami – mówi nowy prezes Związku Polaków na Białorusi Mieczysław Jaśkiewicz

Publikacja: 22.11.2012 00:03

Mieczysław Jaśkiewicz nowy prezes ZPB

Mieczysław Jaśkiewicz nowy prezes ZPB

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Pisalnik AP Andrzej Pisalnik

"Rz": Z punktu widzenia władz w Mińsku Związek jest organizacją nielegalną. Macie zamiar rozmawiać z władzami?

Mieczysław Jaśkiewicz:

Taką chęć mamy już od dawna. Próby rozpoczęcia dialogu z władzami były podejmowane jeszcze za kadencji Andżeliki Borys i później, za czasów pełnienia obowiązków prezesa przez Anżelikę Orechwo. Podczas ostatniego zjazdu też wysunięta została propozycja rozmów. Na pewno poczynimy w tym kierunku odpowiednie kroki.

W listopadzie 2011 r. polscy dziennikarze pytali Łukaszenkę, czy możliwa jest rejestracja nieuznawanego przez władze ZPB. Chcielibyście iść tą drogą?

Oczywiście. Tyle że mamy doświadczenia z minionych lat. Władze mówiły nam: Związek Polaków na Białorusi już istnieje, ma swoje kierownictwo (obecnie szefem „łukaszenkowskiego" związku jest Mieczysław Łysy – red.) i z nim rozmawiajcie.

Ale wy nie chcecie rozmawiać z tamtymi ludźmi?

Nie, bo nie są prawdziwymi działaczami polskiej organizacji, a jedynie marionetkami, które nic nie robią. Taka rozmowa nie miałaby sensu. My chcemy dialogu z władzami, bo to one podejmują decyzje.

Wtedy, w 2011 r., po dłuższej dyskusji Aleksander Łukaszenko powiedział w końcu: niech idą do odpowiednich urzędów, niech się rejestrują. Dostrzega pan szanse, że tak się stanie?

Były podejmowane próby rejestracji organizacji lokalnych w Brześciu i Baranowiczach, ale się nie powiodły. A po wyborach prezydenckich w grudniu 2011 r. sytuacja zmieniła się zasadniczo i próby zgłaszania się do rejestracji wydawały się całkowicie nierealistyczne. Ale fakt jest taki, że my istniejemy i funkcjonujemy. Władze na pewno nie są nastawione do nas pozytywne, jednak zjazd udało się nam przeprowadzić bez większych problemów. To budzi nasze nadzieje. Myślę, że Mińsk po prostu nie wie, co z nami robić, zwłaszcza że „legalne" kierownictwo ZPB po prostu nic nie robi, pojawiły się nawet informacje o jakimś zadłużeniu...

Związek już od 2005 r., kiedy to Mińsk anulował wyniki zjazdu ZPB, funkcjonuje w warunkach szczególnych. Formalnie – jest nielegalny, faktycznie – z trudem tolerowany przez władze. Jakie są nastroje ludzi, zwykłych członków waszej organizacji?

Podczas przygotowań do zjazdu dużo jeździłem po terenie. Od poprzedniego, w w 2009 roku, powstało około 30 nowych oddziałów. Obserwujemy sytuację nie tylko tworzenia nowych struktur, ale i wznawiania działalności przez stare, w których nic się nie działo, bo prezes odszedł albo na przykład umarł. Po trochu wynika to stąd, że zmieniła się sytuacja ogólna. W latach 2005–2007 było w białoruskiej telewizji państwowej dużo dezinformacji i zamętu w związku z tym, co stało się w ZPB. Ale minęło trochę czasu i ludzie zrozumieli, kto jest kim, kto tak naprawdę działa i chce coś w sprawie polskości na Białorusi zrobić, a kto nie chce. Myślę też, że ludzie są już zmęczeni swoim własnym strachem. Mają dość życia w ciągłej obawie. Czasy się zmieniły. Widziałem na wschodzie Białorusi, na ilu domach i w ilu mieszkaniach zamontowane są anteny satelitarne. Tak naprawdę ewentualne naciski na ludzi dotyczą tylko ich pracy, o ile oczywiście pracują oni w instytucjach państwowych.

Jak pan ocenia sytuację Domów Polskich?

Niestety, jest fatalna. Zostały wybudowane za polskie pieniądze, by Polacy na Białorusi mogli kultywować swój język i kulturę. Tymczasem nie wypełniają tej roli. W Szczuczynie jeszcze kilka lat temu dzieci uczyły się języka polskiego, odbywały się próby chórów. Teraz Dom został zajęty przez rozmaite firmy, organizacje biznesowe. Delegaci na nasz zjazd, którzy przyjechali z Iwieńca, opowiadali, że do Domu polskiego przeniesiono siedzibę kołchozu!

A polskiej oświaty?

Najważniejsze jest to, że udało się obronić polskie szkoły w Grodnie i Wołkowysku, choć nie ma gwarancji, że nie będzie kolejnych prób  wprowadzenia do nich klas rosyjskojęzycznych. Ale też obserwujemy sytuacje takie jak w Wołkowysku, gdzie rodzice chcieli stworzyć grupę polską w przedszkolu – niestety, władze na to się nie zgodziły. Mamy jednak i pozytywne sytuacje. Przybywa uczniów w szkole społecznej w Grodnie i w polskiej szkole państwowej. W ogóle wzrasta liczba chętnych do nauki polskiego, do czego przyczynia się Karta Polaka. Polska jest atrakcyjna dla białoruskich Polaków.

Czy można prosić o kilka słów o sobie?

Ukończyłem Akademię Wychowania Fizycznego w Mińsku i do 2002 r. pracowałem jako trener. Później zaangażowałem się w tworzenie klasy polskiej, a potem w budowę szkoły polskiej w Grodnie. Byłem współzałożycielem Polskiej Macierzy Szkolnej i Polskiego Klubu Sportowego Sokół. Zostałem też prezesem oddziału ZPB w Grodnie. W 2009 r. zostałem wybrany na I wiceprezesa związku, a 18 listopada – na prezesa.

"Rz": Z punktu widzenia władz w Mińsku Związek jest organizacją nielegalną. Macie zamiar rozmawiać z władzami?

Mieczysław Jaśkiewicz:

Pozostało 97% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!