Nagranie trwa 59 sekund. Widać na nim skulonych przy murze mężczyznę i chłopca. Znaleźli się na linii ognia między Palestyńczykami a izraelskimi żołnierzami. Mężczyzna próbuje własnym ciałem osłonić dziecko. Kule odbijają się od muru nad ich głowami. W pewnej chwili chłopiec osuwa się na kolana mężczyzny i leży bez ruchu. 30 września 2000 r. nagranie wyemitowano w telewizji France 2. Stacja podała, że 12-letni Mohammed al-Dura zginął na miejscu, a jego ojciec Dżamal jest ciężko ranny. Poruszające nagranie błyskawicznie obiegło świat, stając się symbolem palestyńskiego powstania.
Teraz, po 13 latach, premier Izraela ogłasza, że to wszystko nieprawda, chłopak może wcale nie został ranny, a nagranie sfabrykowano.
Prawda raportu
44-stronicowy raport specjalnej komisji dotyczący „incydentu al-Durów" trafił na biurko izraelskiego premiera w niedzielę. Napisano w nim, że na nagraniu nie widać momentu, gdy chłopiec został ranny. Nie ma też śladów krwi. Zdaniem autorów dokumentu 12-latek nie umarł podczas strzelaniny. Podkreślają oni, że France 2 wycięła z materiału ostatnich kilka sekund, podczas których widać, jak chłopiec porusza ręką. Jednocześnie wypowiedzi operatora telewizji France 2 Abu Rahma na ten temat „obfitują w sprzeczności, niekonsekwencje i kłamstwa".
– To dowód oszczerczej kampanii prowadzonej przeciwko Izraelowi. Istnieje tylko jeden sposób, by przezwyciężyć kłamstwa. Jest nim prawda i tylko prawda – mówił premier Beniamin Netanjahu, ujawniając dokument.
Sprawa śmierci Mohammeda al-Dury od początku budziła kontrowersje. Głównie dlatego, że z relacji świadków i ekspertyz nagrania wynikało, iż chłopca mogły dosięgnąć kule nie izraelskie, ale palestyńskie. Zresztą to właśnie było powodem wycofania się armii izraelskiej z oświadczenia, w którym początkowo wzięła na siebie odpowiedzialność za śmierć chłopca.