Tak, ale opis spraw nadmiernie uproszczonych może nie być adekwatny. Sprawy nie da się uprościć zbyt prostym językiem.
Jeżeli interesariusz otrzyma jakąś negatywną decyzję, której styl języka determinuje schemat językowy, bezduszny szablon, to może czuć się skrzywdzony.
Inną postawą może być wrogość. Ludzie nie są już tak pokorni. Rodzi się w nich niechęć i protest. Częstokroć traktują oni urzędnika jako reprezentanta wrogiego układu, a pismo takie może być niekorzystnym tego potwierdzeniem. Można wywołać w obywatelu pieniactwo i niechęć. Kiedyś określenie „urzędnik państwowy" było pełne godności i dumy, tak jak „nauczyciel". Dzisiaj i słowo „nauczyciel", i słowo „urzędnik" zaczęło nabierać konotacji negatywnych. Skłonni jesteśmy uwierzyć, że ktoś „zurzędniczał". Jest i słowo „urzędniczyna". Tego rodzaju określenia mogą świadczyć o tym, że skojarzenia ze słowem „urzędnik" mogą być negatywne. A skoro pismo jest urzędowe, to czy ja się z tego cieszę?
Troszkę się może nawet boję.
Właśnie. Poza tym kiedyś słowo „urzędowy", „urzędowo potwierdzone", „zdał egzamin urzędowy", to była gwarancja jakości. Dzisiaj słowo – przymiotnik „urzędowy" znaczy też „oficjalny". I ten „urzędowy" wcale nie oznacza czegoś potwierdzonego, gwarantowanego i dobrego. Przeciwnie. Może oznaczać coś wrogiego, nieprawdziwego, oficjalnego, dętego. Oficjalnie, a nie naprawdę. Jeżeli my więc myślimy o języku „urzędowym", to też czasami mówimy o języku z takimi cechami. Może niekoniecznie na niby, ale o języku oficjalnym, fasadowym, w którym jest wiele cech niepotrzebnych.
Bo też nasz język urzędowy jest polszczyzną „po przejściach". Odziedziczyliśmy go jako spadek po latach obcej administracji zaborców.
Tak. Mieliśmy pewien kłopot z językiem urzędowym. Germanizmy, których jest tak wiele w naszym języku urzędowym, dawały, zdaniem urzędników, gwarancje precyzji i adekwatności, a ich obcość zwiększała wrażenie profesjonalizmu. Język niemiecki uchodził za taki, w którym formuły urzędowe dobrze brzmią. Rosyjski aż takiego wpływu na nasze urzędy nie wywarł.
Wydaje się, że w Unii skazani jesteśmy na wpływ angielszczyzny. Używamy choćby popularnego „aplikować".
Ale czy słowo „aplikacja" jest angielskie? Trzeba pamiętać, że to jest słowo z łaciny. Możemy wracać do form zapożyczonych w XVI, XVII wieku albo i w XV.
Chciałabym prosić pana profesora o jakąś złotą zasadę. Receptę na dobry język urzędowy.
Język jest zazwyczaj konsekwencją działania. To, jakim językiem mówimy, wynika z naszej postawy wobec innych. Myślę, że od tego trzeba zacząć. Dziś zbyt często wierzymy w skuteczność komunikacji jako układu formalnego. Jednak powinien tutaj także być czynnik ludzki, zakładający przewagę udanego porozumiewania się nad skutecznym komunikowaniem. Patrzmy na siebie jak na ludzi. Wtedy może będziemy rozmawiali jak ludzie.
—rozmawiała Anna Kozicka-Kołaczkowska