Rz: Czy przegrane głosowanie w sprawie wotum nieufności dla rządu to koniec waszej walki w parlamencie?
Mykoła Kniażycki: To się może szybko zmienić. Wielu posłów Partii Regionów zastanawia się, czy w przyszłości nie głosować z opozycją. Podobnie jest w obozie komunistów: być może nawet połowa posłów przyłączy się do nas w najbliższej przyszłości. W Partii Regionów wielu ludzi to koniunkturaliści związani z szefem administracji prezydenta Serhijem Lowoczkinem. Należał on do grupy polityków, z których część przed laty przyłączyła się do pomarańczowej rewolucji, a część postawiła na Janukowycza. Teraz mogą zmienić zdanie. Dla nich ważne jest, aby być po stronie władzy i czerpać z tego korzyści. Teraz grunt zaczyna im się usuwać spod nóg, bo większość społeczeństwa jest przeciwko Rosji, za podpisaniem umowy stowarzyszeniowej z UE albo po prostu przeciw Janukowyczowi. Na gwałt chcą się odnaleźć w nowym układzie. Prezydent miał nadzieję, że dzięki Lowoczkinowi będzie kontrolował media. Okazało się, że kanały telewizyjne, jak Inter, które były nam przeciwne, teraz zaczynają sprzyjać opozycji.
Wiktor Janukowycz wystąpił o wznowienie negocjacji z UE. Może warto dać mu jeszcze szansę?
Rozmowy z Unią, nawet gdyby do nich rzeczywiście doszło, nie wystarczą, abyśmy przerwali manifestacje. Do tego potrzebne byłoby przyjęcie przez Radę Najwyższą ustaw o prokuraturze, ordynacji wyborczej i innych przepisach, jakich oczekuje Bruksela. Także uwolnienie Julii Tymoszenko, podpisanie przez Janukowycza umowy stowarzyszeniowej i ustąpienie rządu Mykoły Azarowa, który jest odpowiedzialny za brutalne pobicie manifestantów.
Jeśli te warunki zostaną spełnione, opozycja zaakceptuje pozostanie Wiktora Janukowycza u władzy do wyborów w 2015 r.?