Zdjęcia zostały wykonane w pierwszych dniach po katastrofie przez specjalistów Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Na żadnym z nich nie ma niczego co kształtem przypominałoby przednią część samolotu.
"Kabina pilotów była pierwszą częścią kadłuba samolotu, która uderzyła w ziemię. Dlatego przyjęła na siebie największą część energii zderzenia i uległa praktycznie całkowitej dezintegracji" - tłumaczy rządowy zespół, którego przewodniczącym jest Maciej Lasek. Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych był wcześniej wiceprzewodniczącym komisji Millera (KBWLLP). Zespół powołała kancelaria premiera w kwietniu tego roku. Ma objaśniać Polakom raport Millera.
Pytanie o to co się stało z kokpitem bardzo często pojawia się w dyskusjach na temat niejasności związanych z katastrofą. Z relacji rodzin pilotów wynika, że pytały o losy kabiny w Moskwie po katastrofie i za każdym razem dostawały inne informacje łącznie z taką, że znaleziono go wiszącego na drzewie.
Zanim doszło do powstania rządowego zespołu byli członkowie komisji Millera przyjęli zaproszenie na debatę organizowaną w redakcji "Gazety Wyborczej". - Gdzie zginął kokpit? - zapytał jeden z uczestników dyskusji, który otrzymał głos w ramach pytań z sali.
- Przede wszystkim kokpit nie zginął. Leżał na miejscu katastrofy, koło brzóz za którymi był płomień, gdzie się dopalało paliwo. Został zmiażdżony przez część konstrukcji samolotu, przez co w trzecim, czy czwartym dniu został odkryty po podniesieniu części samolotu przez dźwigi. Wtedy znaleziono kokpit i wszystkie elementy z kokpitu - tłumaczył ppłk Robert Benedikt, który był na miejscu wypadku.