Jak daleko Wiktor Janukowycz może posunąć się w obronie swojej władzy?
Tatiana Czornowił:
Bardzo daleko. Mnie chcieli zabić.
Skąd ta pewność?
To było Boże Narodzenie, Janukowycz podpisał amnestię. A na mnie ciąży osiem zarzutów prokuratorskich, więc postanowiłam tego dnia po raz pierwszy wrócić na noc do domu, a nie spać na Majdanie. Mieszkam za Kijowem, niedaleko lotniska Boryspol. Zobaczyłam, że śledzą mnie przynajmniej dwa samochody, to było jasne, bo o północy tą drogą nikt nie jedzie. Pojechałam więc specjalnie uliczką pod prąd, a oni za mną. Postanowiłam, że wracam na Majdan. Pędziłam, jeden samochód zdołałam zgubić. Ale drugi, porsche cayenne, był o wiele szybszy od mojego starego chevroleta avia. Na szosie doścignął mnie i potężnym uderzeniem w bok zepchnął do rowu. Wyskoczyłam i zaczęłam uciekać. Ostatnie, co pamiętam, to koła najeżdżającego na mnie porsche. Gdy odzyskałam przytomność, stałam, ale już nic nie widziałam, miałam podbite oczy. A oni dalej bili po twarzy. I to mnie przekonało, że chcą zabić. Bo gdyby zamierzali tylko mnie, kobietę, zastraszyć, uderzyliby raz, dwa razy. A oni pozostawili 15 urazów, przede wszystkim na głowie. Chcieli uszkodzić mózg.