Mniej Europy w Europie

Wszystko wskazuje na to, że po wyborach nowy Parlament Europejski będzie bardziej eurosceptyczny.

Publikacja: 02.03.2014 09:00

Parlament Europejski na następne pięć lat. Liczba wyborców – 400 milionów. Liczba posłów – 751. Repr

Parlament Europejski na następne pięć lat. Liczba wyborców – 400 milionów. Liczba posłów – 751. Reprezentacja z Polski – 51 polityków. Głosowanie w naszym kraju – niedziela, 25 maja.

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Korespondencja z Brukseli

Za niespełna trzy miesiące mieszkańcy 28 państw Unii Europejskiej wybiorą nowy wspólny parlament. Dla wielu z nich głos oddany na kandydata będzie głosem w narodowej debacie, aktem poparcia lub sprzeciwu wobec rządzących w kraju, a nie wyrazem preferencji w polityce europejskiej.

Niemniej jednak efekty głosowania przełożą się na główne decyzje w Unii przez następne pięć lat. Parlament Europejski ma wpływ na obsadę stanowisk w instytucjach wykonawczych (Komisja Europejska), a przede wszystkim na równych prawach z unijnymi rządami uczestniczy w tworzeniu prawa obowiązującego w UE.

Z sondaży wynika, że nowy skład na pewno będzie mniej proeuropejski, a tworzenie większości nie obejdzie się bez porozumień ponad tradycyjnymi podziałami na lewicę i prawicę.

Wróżba z sondaży

Zacznijmy od sondaży, których wysyp właśnie się zaczął. Najbardziej wiarygodnym – ze względu na ogólnoeuropejski zasięg i metodologię – źródłem informacji jest PollWatch2014, wspólna inicjatywa organizacji VoteWatch Europe (na bieżąco analizującej głosowania i aktywność posłów PE) oraz firmy Burson-Marsteller.

PollWatch2014 ma być na bieżąco aktualizowany. Z danych z końca stycznia wynika, że w wyborach zwyciężą socjaliści (217 mandatów), przed chadekami (200). Na kolejnym miejscach będą: liberałowie (70), komuniści (56), zieloni (44) i konserwatyści (42, z czego aż 16 mandatów miałby uzyskać PiS). W porównaniu z obecnym rozkładem siły wzrośnie reprezentacja posłów niezrzeszonych.

Z badań wynika, że choć chadecy (tworzący w PE Europejską Partię Ludową) wygrają wybory w dziewięciu krajach (w porównaniu z sześcioma krajami dla socjalistów), to spadki popularności w bardziej ludnych państwach przyniosą im minimalną przegraną. Na razie jest mowa o różnicy 17 mandatów na 751 ogółem, a więc szala zwycięstwa może się jeszcze przechylać.

Do ewentualnej porażki EPL przyczyni się w Polsce Platforma Obywatelska, tracąc aż 12 z obecnych 28 mandatów. Ale Donald Tusk nie jest jedynym, którego będzie można obwiniać za koniec trwającej nieprzerwanie od 1994 dominacji chadeków w Parlamencie Europejskim. Bo stracą też chadecy we Francji (10 mandatów), w Rumunii (5) i Hiszpanii (5).

Jeszcze większa niż w Polsce będzie zapewne porażka centroprawicy we Włoszech, której ma ubyć 14 mandatów. Nawet Angela Merkel, która zanotowała historyczne zwycięstwo w wyborach krajowych, na arenie europejskiej będzie musiała się pogodzić ze stratą siedmiu mandatów w PE. Dla odmiany socjaliści zyskają w najludniejszych państwach UE. Aż 16 mandatów więcej zdobędą w Wielkiej Brytanii, druga pod względem zysków będzie polska reprezentacja z dziewięcioma dodatkowymi mandatami (SLD i Twój Ruch). Lepszy będzie wynik socjalistów również w Niemczech, Francji i Rumunii, stabilny we Włoszech, ubędzie im mandatów tylko w Hiszpanii. Największym wygranym tych wyborów będą partie populistyczne i eurosceptyczne. Według cytowanego sondażu będą miały ponad 132 mandaty – w porównaniu z 63 obecnie.

Naprzód populiści

Ugrupowania spoza głównego nurtu wygrają we Francji (prawicowy Front Narodowy), we Włoszech (lewicowe ugrupowanie komika Beppego Grillo i nacjonalistyczny ruch Bracia Włosi), w Austrii i Czechach. Ale nawet z taką liczbą mandatów nie będą w stanie wpływać bezpośrednio na politykę europejską, bo nie mają większości i są bez szans na tworzenie koalicji. Wspomniane 132 mandaty nigdy też nie znajdą się w jednej grupie, bo obejmują zarówno radykalną lewicę, jak i prawicę. Trwają co prawda negocjacje między francuskim Frontem Narodowym i holenderską Partią Wolności w sprawie stworzenia wspólnego ugrupowania, jednak nie jest możliwe, by dołączyła do nich brytyjska Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). – Ugrupowanie to jest wrogie imigrantom, to prawdopodobnie jedyny punkt styczny z radykalną prawicą Francji i Holandii. Poza tym nic ich nie łączy, Nigel Farage (lider UKIP – red.) jest eurosceptykiem, ale nie populistą. Nie będzie chciał być kojarzony z takimi politykami jak Marine Le Pen czy Geert Wilders, bo może mu to zaszkodzić w Wielkiej Brytanii – mówi „Rz" Stephen Booth, ekspert londyńskiego think tanku Open Europe.

Siła zwycięstwa nie da więc populistom i eurosceptykom podstawy do rządzenia w parlamencie europejskim. Nikt też nie będzie z nimi wchodził w koalicję. Ale poprzez zmniejszenie liczby mandatów partii głównego nurtu spowoduje konieczność przegrupowań w centrum. Obecnie możliwa jest doraźna prorynkowa koalicja chadeków, liberałów i konserwatystów, którzy razem mają ?54 proc. głosów. Według sondażu po wyborach ich siła zmniejszy się do zaledwie 41 proc. Ale nie oznacza to, że wahadło przesunie się w lewo, bo ewentualna koalicja w tej części sceny politycznej (socjaliści, zieloni, komuniści) też nie będzie miała większości. W kluczowych sprawach będzie zatem wymagana wielka koalicja na wzór niemiecki: porozumienie między socjalistami i chadekami, prawdopodobnie z udziałem liberałów, którzy czasami głosują jak chadecy (sprawy gospodarcze) lub jak socjaliści (wolności obywatelskie). – Jeśli wybory tak właśnie się rozstrzygną, wielkie grupy będą musiały współpracować – przyznaje w rozmowie z „Rz" Simon Hix, politolog z London School of Economics, jeden z autorów projektu PollWatch2014.

Nowa koalicja będzie jednak pracować w cieniu rosnących nastrojów antyeuropejskich. Nie tylko w partiach obrzeża życia politycznego, lecz również wewnątrz tradycyjnych ugrupowań. – Eurosceptycy nie są problemem, bo w sumie w Europie nie ma ich dużo, a większe sukcesy odnoszą w mniej ludnych krajach. Jakie to ma znaczenie dla Europy, że Wilders będzie miał pięć mandatów zamiast obecnych czterech? – pyta Andre Krouwel, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie. – Najbardziej interesującym zjawiskiem jest zmiana wewnątrz głównych partii: chadeckiej, socjalistycznej i liberalnej – podkreśla.

Według Krouwela w nowej kadencji może dojść do poważnych tąpnięć, szczególnie w chadeckiej EPL, która jest coraz mniej proeuropejska. – Powstała jako partia ludowa, a więc reprezentująca bardzo proeuropejskich rolników, którzy korzystali z hojnych dotacji unijnych. Dziś to przeszłość, nastroje antyeuropejskie są w wielu jej partiach członkowskich coraz silniejsze – podkreśla politolog. Podobnie ma być w grupie socjalistycznej czy liberalnej. – Za twarzami proeuropejskich liderów czyli Martina Schulza i Guy Verhofstadta, kryje się bardzo zróżnicowane i nie tak proeuropejskie zaplecze – uważa Krouwel.

Te antyeuropejskie nastroje to efekt kryzysu w Unii i presji ze strony radykalnych partii obrzeży. – Radykalna lewica krytykuje socjalistów za poparcie dla restrykcyjnych środków w walce z kryzysem. W dodatku zawsze przyjazna imigracji centrolewica zmienia teraz front. A centroprawica też musi odpowiedzieć na wyzwanie ze strony radykalnej prawicy, głównie w sprawach wolnego przepływu osób – uważa Simon Hix.

Dryfujący parlament

Te ruchy tektoniczne na płycie politycznej Europy będą miały skutki dla rozwoju Unii. Po pierwsze, zdaniem Hixa, zagrożone będą negocjacje o strefie wolnego handlu z USA. Ani radykalna lewica, ani radykalna prawica tego nie chcą, bo są antyamerykańskie i uważają, że porozumienie zabierze pracę Europejczykom.

Po drugie, znacznie trudniej będzie w nowym parlamencie uzyskać poparcie dla dalszej, bardziej restrykcyjnej reformy strefy euro. Nie chce tego skrajna lewica, a więc socjaliści pod wpływem tej presji mogą się wycofać z dotychczasowego poparcia dla zmian.

Wreszcie, co ważne dla Polski, zwiększy się niechęć wobec fundamentu UE, jakim jest wolny przepływ osób. – Inicjatywa ograniczona początkowo do Wielkiej Brytanii zyskuje poparcie bardziej radykalnych ruchów w innych krajach i wpływa na sposób myślenia partii głównego nurtu – uważa Hix. Gdyby dziś szkicować model działania dla nowego Parlamentu Europejskiego, punktem odniesienia byłaby sytuacja w Holandii. Parlament rozdrobniony, bez wyraźnych zwycięzców, z silną presją radykałów i coraz mniej proeuropejskimi politykami głównego nurtu.

Korespondencja z Brukseli

Za niespełna trzy miesiące mieszkańcy 28 państw Unii Europejskiej wybiorą nowy wspólny parlament. Dla wielu z nich głos oddany na kandydata będzie głosem w narodowej debacie, aktem poparcia lub sprzeciwu wobec rządzących w kraju, a nie wyrazem preferencji w polityce europejskiej.

Pozostało 96% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!