Do Parlamentu Europejskiego wystartuje ponad 100 obecnych posłów i senatorów.
W tej chwili europosłowie zarabiają prawie 8 tys. euro miesięcznie, czyli trzy razy więcej niż polscy parlamentarzyści. W dodatku to tylko oficjalne pobory, bo deputowani opracowali cały nieoficjalny system zarobkowania, zwany wyciskaniem brukselki. Dzięki trikom stosowanym przy rozliczaniu diet, przejazdów, przelotów, hoteli oraz wydatków na prowadzenie biur poselskich są w stanie zarobić nawet drugie tyle.
Kłopotliwa milionerka
Z eurokasą pożegnają się na pewno ci, którzy nie kandydują na kolejną kadencję. Reszta ma szansę na dalsze poprawianie stanu kont, zakup nieruchomości, lepszych aut i nowych emisji papierów wartościowych – bo to ulubione formy inwestycji europosłów.
Niemal pewną kolejną kadencję w Brukseli ma Danuta Hübner, która otwiera listę PO w Warszawie. Już dziś Hübner jest jednym z najzamożniejszych polskich europosłów. Ma na koncie oszczędności w kilku walutach, w tym 700 tys. euro oraz 167 tys. zł. Do tego jest właścicielką połowy 340-metrowego domu o wartości 700 tys. zł, 150-metrowego mieszkania wartego 400 tys. euro oraz kolejnego, 50-metrowego mieszkania wartego 400 tys. zł.
Jej stołeczni konkurenci też do biednych nie należą. Lider listy SLD Wojciech Olejniczak ma niemal 140-metrowe mieszkanie warte milion, nieruchomość rolną wartą niemal 200 tys. i podpisał umowę na zakup domu. Na koncie ma ok. 100 tys. zł i jeździ BMW wartym 150 tys. zł.