O to co powie Tusk, był pytany w RMF FM Jan Krzysztof Bielecki, uznawany za jednego z najbliższych doradców. Twierdził, że nie wie, ale odniósł się do ujawnionych przez "Wprost" rozmów szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i prezesa NBP Marka Belki.
- Celem tej rozmowy, nie da się ukryć, nie jest analiza sytuacji gospodarczej i możliwe kroki do podjęcia. O tym gdzieś na boku w jakimś momencie panowie zaczynają sobie rozmawiać. Dlaczego minister poruszył ten temat? Nie wiem. Myślę, że był wtedy młodym ministrem, któremu się wydaje, że rozumie sprawy finansów publicznych. Zaczyna mówić o zwiększaniu masy pieniądza. Nie za bardzo wiem, o co mu chodzi. Marek Belka, profesor, robi mu wykład. Belka mówił o pewnych tych sprawach publicznie - przekonywał.
Pytany o dymisję premiera, stwierdził, że byłoby to "absurdalne". Bronił też Sienkiewicza. - To jest dobry minister, który wręcz mówi o tym, jakie są problemy koordynacyjne, kultury współdziałania i dziesiątki takich innych rzeczy, o których my na co dzień mówimy, bo jego celem jest służenie bezpieczeństwu obywateli - mówił.
Jednak zdaniem "Polski The Times" Sienkiewicz może zostać przez Tuska odwołany. Jego doradca Igor Ostachowicz ma mu sugerować podobne wyjścia jak po aferze hazardowej. Dlatego konsekwencji mogą spodziewać się wszyscy związani z kompromitującymi nagraniami i szefowie służb: CBA, ABW i BOR.
Premier może uprzedzić ruch opozycji i złożyć wniosek o wotum zaufania dla rządu. Ma też zapowiedzieć nie wpisanie na listy i usunięcie z klubu PO posła Sławomira Nowaka. Według "PTT" o jego rezygnacji premier miał mówić już kilka dni temu szefowi PSL Januszowi Piechocińskiemu. Jeden z informatorów gazety twierdzi, że wtedy premier wiedział już, że nagrania wypłyną.