Jest pan zadowolony z porozumienia na prawicy?
Oczywiście. Jarosław Kaczyński wykazał się wielkim zmysłem politycznym i umiejętnością jednania ludzi, którzy mają trudne charaktery i nie zawsze potrafili iść w szyku. To wielka sztuka doprowadzić do takiego zjednoczenia. Myślę, że dzięki temu PiS tak wysoko wygra wybory, że będzie rządziło samodzielnie.
Gdy rozmawialiśmy przed wyborami do europarlamentu, mówił pan, że koledzy z Solidarnej Polski mają ostatnią szansę przyłączyć się do PiS. Bo jak wystartują w tych wyborach, to będą szkodnikami, dla których nie będzie już miejsca w waszej partii.
I tak było. Ich start w wyborach do PE szkodził Prawu i Sprawiedliwości, ponieważ odbierał głosy, które powinny paść na PiS. Mam ogromny szacunek i uznanie dla Jarosława Kaczyńskiego, że mimo wszystko potrafił wyciągnąć do nich rękę i puścić to w niepamięć. Ja sam chyba bym się na to nie zdobył.
Rozumiem, że Jarosław Kaczyński „wielkim przywódcą jest". Jednak czy działacze PiS mają pewnie poczucie niesprawiedliwości, że szkodnicy zostali nagrodzeni porozumieniem i dobrymi miejscami na listach?