Codziennie do Zachodniego Brzegu przemieszcza się około 30 tysięcy pracujących tam Palestyńczyków. Dotychczas mogli korzystać z ogólnodostępnego transportu publicznego.
Zakaz wprowadził minister obrony Mosze Ya'alon pod naciskiem osadników przeciwnych wspólnemu podróżowaniu z Palestyńczykami. Agresywną kampanię w tym celu osadnicy prowadzili od kilku lat. Argumentowali, że wielu żydowskich osadników, w tym uczennic, było prześladowanych przez Arabów podczas podróży.
Zakaz wprowadzono, mimo że nawet Siły Obronne Izraela nie widzą zagrożenia, ponieważ każdy Palestyńczyk, by w ogóle dostać się na teren Zachodniego Brzegu, musi spełnić restrykcyjne warunki.
Według Palestyńczyków jest to nic innego, jak segregacja rasowa. Odtąd będą musieli przyjeżdżać do przejścia granicznego Eyal, skąd na ogół mają bardzo daleko do miejsc pracy. Tam będą przechodzić kontrolę bezpieczeństwa i okazywać specjalny identyfikator biometryczny, który upoważni ich do przekroczenia granicy.
Dyrektywa wejdzie w życie w przyszłym miesiącu. Do tej pory administracja cywilna ma się przygotować do zmian, poinstruować o nich Palestyńczyków i w miarę możliwości przygotować alternatywny transport.