Rz: Kanada do tej pory kojarzyła się Polakom z krajem mlekiem i miodem płynącym, wolnym od konfliktów. A tu nagle w ciągu tygodnia dwa zamachy terrorystyczne. Okazuje się, że 90 Kanadyjczyków jest na liście osób podejrzanych o przygotowywanie takich zamachów, proporcjonalnie do ludności pięć razy więcej niż w USA. ?A 130–140 Kanadyjczyków mogło już wyjechać do Syrii, aby walczyć u boku dżihadystów. Jakie błędy kanadyjskich władz doprowadziły do takiej sytuacji?
David Lloyd Johnston:
Nie wiem, czy można mówić o jakichś konkretnych błędach. Żyjemy w globalnym świecie, nasze granice są niemal zupełnie otwarte. Dwie osoby, które, jak sądzimy, były odpowiedzialne za zamordowanie naszych dwóch żołnierzy, urodziły się w samej Kanadzie, tu się wychowały. Tu nie chodzi więc o ludzi, którzy przyjechali z zewnątrz, aby siać zniszczenie. Niemniej mamy do czynienia z ideami, które przybyły z zagranicy. Takie złe idee są na świecie od bardzo dawna. Staraliśmy się je powstrzymać, budując społeczeństwo oparte na poczuciu wolności. Teraz będziemy rzecz jasna musieli dokonać przeglądu naszych procedur bezpieczeństwa, ?w szczególności wokół parlamentu federalnego, miejsca ostatniej strzelaniny. Ale mam nadzieję, że nie posuniemy się tak daleko, aby zbudować barykady wokół tych budynków.
Kanada może się upodobnić do Stanów Zjednoczonych po 11 września 2001, wprowadzając ścisłe kontrole na lotniskach, tropiąc na szeroką skalę podejrzanych?
Z pewnością będziemy musieli na nowo określić równowagę między przestrzeganiem prawa i zapewnieniem bezpieczeństwa z jednej strony a wolnością osobistą i swobodą poruszenia się z drugiej. Ale dokonując tego, musimy być świado?mi, że chodzi o znalezienie harmonii między konkurującymi ze sobą wartościami. To trzeba będzie wyważyć.