– Z punktu widzenia prawa międzynarodowego na razie są to jednostronne stwierdzenia zainteresowanego państwa. Na innych członków społeczności międzynarodowej nie nakładają one żadnych zobowiązań. Formalnie jedynym organem władnym uznać państwo za agresora w sposób zobowiązujący dla wszystkich jest Rada Bezpieczeństwa ONZ – powiedział „Rz" prof. Janusz Symonides. Od razu jednak dodał, że obecnie ze względów politycznych trudno sobie wyobrazić, by uznała ona Rosję za agresora (Rosja bowiem ma w Radzie prawo weta).
Istnieje jeszcze możliwość, że jedna z regionalnych europejskich organizacji uzna Rosję za agresora. – Mamy NATO, UE i OBWE. To ciekawe, czy którakolwiek z nich zdecydowałby się przyjść ofierze z pomocą, szczególnie ciekawe, czy sojusz północnoatlantycki zdecydowałby się na to – dodał prof. Symonides. Jednocześnie zastrzegł, że obecny system międzynarodowy jest bardzo szczelny – nawet jeśli jakaś organizacja regionalna uznałaby Rosję za agresora, to i tak musiałaby uzyskać w końcu akceptację Rady Bezpieczeństwa ONZ. Nikt nie przewidział możliwości, że jeden z członków Rady zostanie agresorem.
Wraz zaś z ewentualnym uznaniem przez społeczność międzynarodową „ludowych republik" za organizacje terrorystyczne zerwane zostałyby z nimi wszelkie kontakty, zablokowano by wykryte za granicami ich aktywa finansowe, a ich członkowie byliby ścigani. Jednak na razie na samej Ukrainie nie wiedzą, jak je traktować.
Lobbysta Rosji
Do tej pory Kijów kategorycznie odmawiał bezpośrednich rozmów z nimi. W skład grupy kontaktowej, w ramach której prowadzone są negocjacje również z wysłannikami Doniecka i Ługańska, wchodzi jedynie były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, który ze względu na swój status nie może podejmować wiążących decyzji.
We wtorek jednak przedstawiciel ukraińskiego MSZ Jewhen Perebyjnys nie wykluczył, że Kijów jednak rozpocznie bezpośrednie rozmowy z separatystami – mimo uznania ich za terrorystów. Oni sami żądają, by negocjacje prowadził z nimi „pełnomocny przedstawiciel prezydenta" Ukrainy, a za takiego sami uważają głównego rosyjskiego lobbystę na Ukrainie Wiktora Medwedczuka (ojcem chrzestnym jego syna jest sam Władimir Putin). Kijów nawet nie skomentował tych propozycji.
Zawirowania dyplomatyczne ani na chwilę nie przerwały walk w Donbasie. Od dwóch tygodni koncentrują się one w tych samych miejscach: na północ i północny zachód od Ługańska, w okolicach Debalcewa oraz w okolicach Doniecka.