Propozycje think tanków z USA już zostały skrytykowane przez Europejczyków. Kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że Niemcy „nie wesprą" Ukrainy dostawami broni, gdyż „(ten) konflikt można rozwiązać jedynie środkami dyplomatycznymi".
Ośmiu amerykańskich polityków z trzech prestiżowych instytucji (w tym wieloletni zastępca sekretarza stanu Strobe Talbott i admirał James Stavridis, były dowódca sił NATO w Europie) zaproponowało amerykańskiej administracji jak najszybsze – jeszcze w tym roku – udzielenie Kijowowi pomocy wojskowej wartości 1 miliarda dolarów. A w latach 2016 i 2017 – za kolejny miliard.
Co dostarczać
Jednak proponowana przez nich pomoc nadal w większości należy do kategorii „non lethal weapons", czyli uzbrojenia. Wśród sprzętu, którego potrzebuje ukraińska armia tocząca zaciekłe walki w Donbasie, wymieniane są: radary artyleryjskie, drony średniego zasięgu, elektroniczny sprzęt do zagłuszania wrogich dronów, specjalistyczny sprzęt łączności, sprzęt medyczny i samochody opancerzone.
Jedyną bronią, którą zdaniem autorów raportu powinna dostać Ukraina, jest „lekka broń przeciwpancerna". Tłumaczą to tym, że atakujące w Donbasie oddziały separatystyczne i rosyjskie dysponują znaczną liczbą czołgów i wozów pancernych (dzięki którym wygrywają kolejne starcia), natomiast własna, ukraińska broń tego typu „w 70 proc. nie nadaje się do użytku".
Jednocześnie przedstawiciele amerykańskiego Atlantic Council, Brookings Institute i Chicago Council proponują, by Waszyngton „sprawdził gotowość Polski, republik bałtyckich, Kanady i Wielkiej Brytanii do dostarczania broni (Ukrainie). Takie dostawy powinny być koordynowane, by uniknąć dublowania działań". Dla Polski – jako byłego członka Układu Warszawskiego – przewidziano też rolę dostawcy „materiałów eksploatacyjnych i części zamiennych" do uzbrojenia używanego przez armię ukraińską.