– Rosjanie za wszelką cenę próbowali uniemożliwić spotkanie w Mińsku, by później obarczyć winą Kijów za nieudaną próbę zawarcia pokoju – powiedział „Rz" kijowski politolog Ołeksandr Palij. Politolog sądzi jednak, że w obliczu ciężkiej sytuacji gospodarczej i niemożności wygrania wojny Kijów mógłby się pogodzić z utratą Donbasu. – Rosja nie prowadzi wojny jedynie o Donbas, tylko o całą Ukrainę. Właśnie dlatego trzeba jej to uniemożliwić i odgrodzić się od okupowanych terenów – uważa.
Za cenę znacznej pomocy gospodarczej Kijów miałby się zgodzić na podział kraju, jednocześnie uniemożliwiając Rosji rozszerzanie konfliktu na inne regiony. – Ukraina dziś znajduje się w podobnej sytuacji jak Niemcy po wojnie, gdy zostały podzielone. Tyle że skala naszego podziału jest znacznie mniejsza, ponieważ zdecydowana większość kraju jest pod kontrolą Kijowa. Trzeba dążyć do tego, by ta część wyglądała jak niegdyś Niemcy Zachodnie, a nie Wschodnie. Ale bez znaczącego wsparcia Zachodu taki scenariusz nie jest możliwy – mówi. – W tej sytuacji ukraińska strona jest gotowa na „zakonserwowanie" konfliktu w Donbasie i całkowity rozejm, by wyjść z sytuacji kryzysowej. Jednak do tego konieczna jest stabilizacja sytuacji na froncie, a tego Ukraina, jak się wydaje, nie jest w stanie osiągnąć samodzielnie – sądzi politolog. Ustabilizowanie frontu wymagać więc będzie od Zachodu wsparcia Ukrainy dostawami broni.
Polityka innymi środkami
Z kolei zastępca dyrektora Centrum im. Razumkowa Ołeksij Melnyk uważa, że do rozmów w Mińsku w ostatniej chwili w ogóle może nie dojść, gdyż „nie zostanie sformułowany kompromis do przyjęcia dla obu stron". – Dla Ukrainy i Zachodu (bo chyba można przyjąć, że już teraz jakoś nas wspiera) najważniejsze jest uregulowanie konfliktu i utrzymanie pokoju. Dla Rosji: przedłużenie konfliktu, bo stosowanie siły jest najbardziej efektywnym sposobem nacisku na Ukrainę. Te dwa podejścia do problemu są nie do pogodzenia – powiedział „Rz". Dlatego też nie wyklucza, że ukraińska strona w ostatniej chwili może zrezygnować z wyjazdu do białoruskiej stolicy (ewentualnie wraz z zachodnimi przywódcami).
– Parafrazując generała Clausewitza i Lenina: Putin chce robić politykę za pomocą środków wojskowych – dodał.
Jednocześnie nikt nie przerywa działań na froncie. Ukraińcy spodziewają się, że w okolicach Mariupola może ich zaatakować regularna armia rosyjska. Ale z kolei w okolicach Debalcewa sami mogą zamknąć w kotle atakujących separatystów.
Separatyści też nie zamierzają ułatwiać rozmów. – Będziemy na wszelkie sposoby dążyli do przywrócenia kontroli na całym terenie obwodów donieckiego i ługańskiego, ponieważ bez tych terenów nie poradzimy sobie gospodarczo – powiedział „Rz" Mirosław Rudenko, deputowany samozwańczego parlamentu Noworosji.