Prezydent Poroszenko zaproponował przysłanie misji Organizacji Narodów Zjednoczonych do wschodniej części kraju. Ledwo zdążył to zrobić, rosyjski przedstawiciel przy ONZ Witalij Czurkin oświadczył, że byłoby to zerwanie mińskich porozumień rozejmowych.
– Taka misja nadałaby sprawie ukraińskiej rangę międzynarodową, uniezależniając ją od „europejskiego koncertu mocarstw" tak lubianego przez prezydenta Władimira Putina – powiedział „Rz" ambasador Jerzy Nowak, były przedstawiciel Polski w NATO.
Rosyjskie „niet"
– Nie byłaby ona, rzecz jasna, całkowitym rozwiązaniem problemów, ale miałaby znacznie większy prestiż i wagę na arenie międzynarodowej niż obecna misja monitoringowa OBWE. Ta organizacja jest bowiem słaba i zdominowana przez Rosjan – dodał.
Z tego powodu przedstawiciele rosyjskich władz ostro sprzeciwili się pomysłowi Kijowa przeniesienia odpowiedzialności za „zamrożenie konfliktu" do ONZ. Jako pierwszy zaprotestował Witalij Czurkin (który jest też wiceministrem spraw zagranicznych Rosji). Tuż po nim przewodniczący rosyjskiej Dumy Siergiej Naryszkin. – Porozumienia mińskie nie przewidują takiego przedsięwzięcia. (...) Dlatego nie zgodzę się na to – powiedział dziennikarzom.
Inny rosyjski parlamentarzysta, szef senackiej komisji obrony Wiktor Ozierow, jednak nie wykluczył, że Rosja może się zgodzić na taką misję, pod warunkiem że nie będzie ona działać tam, gdzie chcą Ukraińcy, czyli na granicy rosyjsko-ukraińskiej i na terenach zajętych przez separatystów.