Strona ukraińska odnotowała znaczne zmniejszenie ataków artyleryjskich ze strony Rosjan. Mimo to cały czas ostrzeliwane są różne odcinki frontu. Nauczone doświadczeniami dwóch poprzednich rozejmów (jednostronnego, ogłoszonego w sierpniu ubiegłego roku przez Kijów i wrześniowego Mińska 1) wojsko odmawia wycofania swojego ciężkiego sprzętu. „Nawet mowy o tym nie ma" – ostrzegł jeden z ukraińskich dowódców, domagając się pełnego wypełniania porozumienia.
Celem ostrzałów pozostaje wioska Pieski znajdująca się na zachodnim krańcu donieckiego lotniska, pozycje ukraińskie naprzeciwko zajętej przez separatystów Horliwki i rejon Mariupola.
Separatyści ze swej strony obiecują, że we wtorek zaczną wycofywać swoje armaty – po zakończeniu świętowania rosyjskiego Dnia Obrońcy Ojczyzny. Nie ujawniają jednak, dlaczego dopiero wtedy – rozejm zawarto 12 lutego, początek wycofania wyznaczono w nim na 15.
Walki na froncie zamienione zostały na terrorystyczne ataki na jego zapleczu. Po niedzielnym zamachu bombowym ukraińskiej służbie bezpieczeństwa już się udało złapać czterech zamachowców. Jak informuje SBU, przygotowywali oni kolejny atak. Tym razem miotaczami płomieni zamierzali podpalić charkowski klub, popularny wśród żołnierzy batalionów ochotniczych i wolontariuszy pomagających armii. Nie podano jednak, od kogo dostali broń.
Rzecznik SBU twierdzi, że szef grupy Charkowscy Partyzanci dostał sprzęt w sąsiednim, rosyjskim Biełgorodzie. Całą grupę podejrzewają o dokonanie co najmniej jeszcze jednego zamachu. Identycznego ładunku wybuchowego bowiem użyto miesiąc temu przed budynkiem jednego z charkowskich sądów, gdy opuszczała go grupa działaczy prawicowych ukraińskich organizacji. Rannych zostało 13 osób.
Przedłużający się pat w Donbasie sprawił, że dyplomaci powrócili do pomysłu wysłania tam misji pokojowej ONZ. Początkowo bardzo negatywnie zareagowali na to zarówno rosyjscy dyplomaci, jak i politycy. W przeciwieństwie do przedstawicieli władz wielu rosyjskich ekspertów – nawet związanych z Kremlem – skłaniało się ku tej propozycji.
Obecnie, według informacji ukraińskiego ministra spraw zagranicznych Pawło Klimkina, propozycję zgodziła się omówić „normandzka czwórka" odpowiedzialna za porozumienia rozejmowe, czyli Niemcy, Francja, Rosja i Ukraina. Jeszcze w zeszłym tygodniu jeden z ukraińskich dyplomatów Ołeksandr Czałyj twierdził, że w takiej misji mogliby brać udział żołnierze z Białorusi, Kazachstanu, Gruzji oraz Polski.