Samotność Ewy Kopacz

Pani premier – w obliczu możliwej wyborczej klęski – ma w partii coraz mniejsze oparcie

Aktualizacja: 17.06.2015 09:49 Publikacja: 16.06.2015 21:29

Mało kto chce pomóc Ewie Kopacz wyprowadzić Platformę na prostą drogę

Mało kto chce pomóc Ewie Kopacz wyprowadzić Platformę na prostą drogę

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Masowymi dymisjami Ewa Kopacz wzięła na siebie jednoosobową odpowiedzialność za PO i za rząd. Nie znaczy to, że jest silnym przywódcą. Po prostu przed wyborami nikt inny takiej odpowiedzialności nie chce.

Z rezerwy do pierwszego szeregu

Po ośmiu latach rządu, wymianach premierów, marszałków Sejmu i wszystkich ministrów od wszystkiego Platformie coraz trudniej przychodzi znalezienie kandydatów na najwyższe stanowiska w państwie.

W latach 2007–2011, gdy Donald Tusk tworzył swój pierwszy rząd i obsadzał kluczowe stanowiska w Sejmie, Małgorzata Kidawa-Błońska nie znalazła się w gronie jego współpracowników. Została przewodniczącą podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz niektórych innych ustaw. Dziś, gdy Platforma traci poparcie i dryfuje ku wyborczej porażce, Kidawa-Błońska została wskazana jako jej kandydatka na marszałka Sejmu.

Minister skarbu Andrzej Czerwiński za pierwszego Tuska był co prawda poczwórnym przewodniczącym, ale też w sejmowych podkomisjach.

Nowa wiceminister gospodarki Anna Nemś była wówczas radną w Zawierciu, a nowa wiceszefowa resortu środowiska Dorota Niedziela zasiadała w zarządzie Śląskiej Polikliniki Weterynaryjnej.

W ten sam sposób można podsumować pozycję polityczną nie tylko pozostałych nowych ministrów, ale praktycznie całego gabinetu Ewy Kopacz.

Tusk wycofany

Erozja partii władzy zaczęła się jeszcze za pierwszej kadencji Tuska. Większość polityków PO, których premier zabrał niczym czempionów do pierwszego składu rządu, skompromitowała się wpadkami i skandalami. Punktem kulminacyjnym była w 2009 r. afera hazardowa, która wymusiła masowe dymisje, w tym szefa MSWiA Grzegorza Schetyny.

Jednocześnie prawie każda ministerialna zmiana w rządach Tuska osłabiała gabinet, bo w miejsce zdymisjonowanych przychodzili ludzie mniej sprawni i kompetentni.

W ten sposób polityczna i merytoryczna waga rządu spadała. W dodatku wyjeżdżając jesienią minionego roku do Brukseli, Tusk wycofał z rządu swe najcenniejsze aktywa, w tym szefa doradców Jana Krzysztofa Bieleckiego oraz speca od wizerunku Igora Ostachowicza, którzy odeszli do biznesu.

Umeblował też Kopacz rząd w ten sposób, że pozostała w nim większość jego ministrów i wiceministrów, w tym tacy, którzy zostali nagrani podczas biesiad w restauracjach Sowa & Przyjaciele oraz Amber Room.

Cena zaufania

Tusk przekonywał Kopacz, że afera taśmowa, która wybuchła w czerwcu 2014 r., jest już zamieciona pod dywan i nie będzie wywoływać dalszych znaczących strat politycznych. Ewa Kopacz uwierzyła i płaci dziś cenę zbytniej politycznej ufności, wręcz zahaczającej o naiwność.

Wiele o Ewie Kopacz i o źródłach jej dzisiejszych kłopotów mówi jej wywiad dla „Rzeczpospolitej" z sierpnia 2014 r.: – Donald Tusk nie ubiega się o funkcję szefa Rady Europejskiej. Chce kontynuować pracę na stanowisku premiera. Premier wybrał Polskę – odpowiadała na pytanie, czy widzi się w roli następczyni Tuska.

O aferze taśmowej opowiadała partyjną nowomową, szczególnie intensywnie broniąc szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza przyłapanego na próbach wyciśnięcia z prezesa NBP Marka Belki pieniędzy na wydatki społeczne rządu, co miałoby ułatwić Platformie zwycięstwo wyborcze. – Nie znam merytorycznych powodów, dla których powinien podać się do dymisji. To ci, którzy nagrywali osoby publiczne, złamali prawo, a nie minister Sienkiewicz – stwierdziła.

Publicznie sprzeciwiała się politycznemu rozliczaniu afery. – Czy to jest forma rozwiązywania problemów? Powiem szczerze: nie chciałabym, żeby – może nieopatrznie – politycy wpisywali się w scenariusz, który napisał ktoś inny – mówiła, współgrając z linią Tuska.

Dzisiejsze kłopoty pani premier wynikają właśnie z tego, że dzieliła tę tuskową narrację, iż afera taśmowa odeszła do przeszłości.

Tymczasem najnowsza odsłona tego skandalu – czyli ujawnienie akt śledztwa przez kontrowersyjnego biznesmena Zbigniewa Stonogę – doprowadziła dokładnie do tego, o czym Kopacz nie chciała rok temu słyszeć. Sienkiewicz całkowicie odszedł z polityki. A ona sama wyrzuciła niemal wszystkich nagranych na taśmach z Sowy i Amber Roomu – czyli wpisała się w ów „scenariusz, który napisał ktoś inny".

Kto rządzi partią

Ostatnie kłopoty doprowadziły do tego, że Ewa Kopacz stała się bardziej nieufna. Nie ufa przede wszystkim służbom specjalnym i organom ścigania, podejrzewając, że grają już pod nową władzę. Nie ufa także partyjnym towarzyszom, z których co najmniej kilku życzy jej źle, licząc na przejęcie władzy.

Większość zdymisjonowanych ze stanowisk w rządzie i Sejmie pełni ważne funkcje także w hierarchii Platformy. Odchodzący marszałek Sejmu Radosław Sikorski jest wiceprzewodniczącym PO, w rządzie nie ma już także czterech regionalnych baronów: ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego (Lubelszczyzna), wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego (Zachodniopomorskie), wiceministra gospodarki Tomasza Tomczykiewicza (Śląsk) oraz ministra sportu Andrzeja Biernata (Łódzkie), który jest także sekretarzem generalnym PO, czyli szefem partyjnych struktur.

Wcześniejsze dymisje także miały podtekst wewnątrzpartyjny. Pod koniec kwietnia Kopacz odwołała ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka podejrzewanego o uzyskanie niezgodnie z prawem pozwolenia na broń. A Grabarczyk to – wraz z Biernatem – lider partyjnej frakcji zwanej „spółdzielnią".

Miesiąc później po cichu z rządu odszedł wiceminister infrastruktury i rozwoju Zbigniew Rynasiewicz zamieszany w aferę korupcyjną na Podkarpaciu, gdzie też był regionalnym liderem PO.

– Sama rekonstrukcja nie wystarczy – mówi nasz rozmówca zbliżony do Kancelarii Premiera. – Za zmianami ministrów muszą pójść zmiany w partii i na listach wyborczych Platformy.

Kopacz jednak z tym zwleka. Z jednej strony wiadomo, że chciałaby niektórych z bohaterów afery taśmowej usunąć z list, innych zdegradować na dalsze miejsca. Dowodem jest rozgrywka, którą prowadzi Radosław Sikorski – publicznie próbował zarezerwować sobie pierwsze miejsce na liście PO w Bydgoszczy, ale został upomniany przez bliskiego współpracownika Kopacz, szefa MON Tomasza Siemoniaka.

Z drugiej strony Kopacz nie ma ani charyzmy, ani autorytetu Tuska, by takie zmiany skutecznie przeprowadzić. Regionalne struktury za jej czasów przeistoczyły się w udzielne księstwa, a konkurencyjne frakcje – „spółdzielnia" oraz schetynowcy – myślą nie o Kopacz, tylko o tym, co po Kopacz.

Zagubiona w walce

Według naszych rozmówców, gdy niedawno Kopacz rzuciła Biernatowi oraz Schetynie wyzwanie, pytając, czy są gotowi przejąć partię jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, obaj zadeklarowali wobec niej lojalność. Tyle że to lojalność wyłącznie do wyborów. Ani Schetyna, ani Biernat nie są samobójcami, by dziś – po przegranej w wyborach prezydenckich i pogarszających się notowaniach partyjnych – ryzykować atak na Kopacz i przejmować partię, która stacza się po równi pochyłej.

– Kiedy Ewa na wyjazdowym posiedzeniu Klubu PO w Jachrance zażądała umocnienia swojej władzy w partii, strzeliła kulą w płot. Dziś nikt nie kwestionuje jej przywództwa, bo i po co? – dziwi się wpływowy przedstawiciel Platformy.

Z punktu widzenia Biernata i Schetyny Kopacz to wygodny kozioł ofiarny, bo jeśli efektownie przegra wybory i nie wejdzie do koalicji rządowej, jej dni będą policzone. A w nowym rozdaniu to właśnie oni liczyć się będą szczególnie.

Jednocześnie czas do wyborów to walka Kopacz o jak najlepszy wynik Platformy. Tyle że pani premier jest w tej walce coraz bardziej samotna i zagubiona. Wymienia ministerialne twarze i dosypuje wyborcom pieniędzy, tyle że – jak dotąd – niewiele z tego wynika.

Wierzących w wygraną z PiS albo chociaż pozostanie przy władzy trzeba dziś szukać ze świecą w Platformie.

Cytowany wcześniej wywiad Kopacz dla „Rzeczpospolitej" z sierpnia 2014 r. nosił tytuł „W PO nie ma żadnej paniki". Nie wiemy, czy pani premier dziś powtórzyłaby to wyznanie wiary. Po prostu nie chce rozmawiać z „Rzeczpospolitą".

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!