Eksperci przyznają, że prawdopodobieństwo, iż element skrzydła, tzw. klapolotka, a także fragment okna, obicia fotela oraz drobne przedmioty znalezione na plaży St. Andre pochodzą z zaginionego boeinga 777, jest bardzo wysokie. Definitywnej odpowiedzi nie można jednak udzielić, gdyż dochodzenie jeszcze trwa.
„Dziś, 515 dni od zaginięcia samolotu, z ciężkim sercem muszę oświadczyć, że międzynarodowy zespół ekspertów potwierdził, że szczątki z Reunion należą do MH370" – oświadczył w środę wieczorem naszego czasu premier Malezji Rajib Tun Razak. Ale francuska ekipa dochodzeniowa (2-metrowy fragment skrzydła trafił do laboratorium w Tuluzie) nie dała tak jednoznacznej odpowiedzi. Na razie potwierdzono jedynie, że zgadza się kolor, materiał, budowa, a także to, że klapolotka faktycznie jest elementem skrzydła boeinga 777. Władze malezyjskie dodają do tego wiedzę z własnych dokumentów, m.in. oznaczenia wybite na tym elemencie pasujące do oznaczeń w dokumentacji zaginionej maszyny.
Element ten na pewno nie pochodzi z innych zaginionych wcześniej w tym regionie maszyn. W 2009 roku rozbił się airbus 310 Yemenia Airways, a w 1996 roku – boeing 767 Ethiopian Airlines.
– Dochodzeniowcy oczyszczą ten fragment, a następnie wykonają badania ultradźwiękowe i zajrzą do środka w poszukiwaniu uszkodzeń. Pod mikroskopem sprawdzą również strukturę materiału, co pozwoli ocenić odkształcenia przy uderzeniu – tłumaczy Agencji Reutera Hans Weber z firmy konsultingowej TECOP International, specjalizujący się w technice lotniczej. – Takie badania trochę trwają. Miesiąc. Albo miesiące.
Analiza uszkodzeń klapolotki może przynieść odpowiedź na pytanie o przebieg ostatnich sekund lotu. Dalej nie będziemy jednak znać przyczyn nagłego opuszczenia zaplanowanej trasy i braku kontaktu.
– Prawdziwym kluczem do rozwiązania zagadki jest znalezienie szczątków w wodzie na zachód od Australii – mówi Greg Waldron z fachowego periodyku „Flightglobal". Jednak miejsce, w którym należy ich szukać, jest oddalone od Reunion o blisko 4 tys. kilometrów.