Rz: Rząd zamierza wycofać się z Narodowego Programu Zdrowia Psychicznego. Co to oznacza dla polskiej psychiatrii?
Andrzej Warot: To bardzo zła wiadomość dla pacjentów, bo za programem miała się kryć reforma opieki psychiatrycznej. Nie będę ukrywał, że ten program dawał nam wiele otuchy. Byliśmy zresztą jego współtwórcami – my, czyli organizacje pacjentów oraz Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, z którym blisko współpracujemy. Dziwi mnie zatem, że wcześniej nikt z ministerstwa nie pokusił się, by nas poinformować o zmianie planów. Zresztą przy programie zaczęto majstrować już wcześniej: wokół niego działy się różne dziwne rzeczy. Jestem zbulwersowany, że wszystko odbywa się za plecami stowarzyszeń pacjentów. To najlepiej pokazuje, jak bardzo lekceważona jest w Polsce psychiatria.
Jak wypadamy w porównaniu z innymi krajami, jeśli chodzi o opiekę psychiatryczną?
Jesteśmy w ogonie zachodniego świata. Jest u nas może lepiej niż w Rosji czy w niektórych krajach afrykańskich, ale nawet nie ma co nas porównywać z krajami zachodnioeuropejskimi czy USA. Przede wszystkim pacjenci mają problemy z dostępem do lekarzy, i to w każdym regionie kraju. Często biedne, schorowane, starsze matki zostają same z chorymi dorosłymi synami, dla których nie ma miejsca w szpitalach i których naprawdę trudno jest im okiełznać w razie nawrotu choroby. Kiedyś dla chorych psychicznie były specjalne karetki, dziś już ich nie ma. A jak ma starsza matka własnym samochodem przewieźć do szpitala 30-letniego dryblasa w ostrej fazie chorobowej? Co więcej, nie ma ona żadnej pewności, że na oddziale będzie dla niego miejsce i że nie będzie musiała wracać z nim z powrotem do domu.
Państwo dostrzega ten problem?