Wiele osób, których opinie prezentowaliśmy m.in. na łamach „Rzeczpospolitej” widzi w tej grafice wezwanie do walki, niektórzy twierdzą wręcz, że to profanacja. Inni, że jest to wykorzystanie symbolu religijnego w doraźnej działalności politycznej. Grafika została skrytykowana m.in. przez abp. Wacława Depo, metropolitę częstochowskiego, który stwierdził, że wolałby widzieć otwartą dłoń zachęcającą do modlitwy. Organizatorzy marszu przekonują jednak, że ich intencja została źle odebrana i twierdzą, że pokazując różaniec chcą właśnie zachęcać do modlitwy za rodziny, za Ojczyznę. Chcą też oddać cześć Maryi – Królowej Polski.
Przy odrobinie dobrej woli, zapominając o różnych antysemickich, antyuchodźczych hasłach, które pojawiały się na poprzednich marszach, a które nie miały nic wspólnego z chrześcijańską miłością bliźniego, można byłoby te argumenty nawet przyjąć. Uwierzyć w zapewnienia, że w grafice idzie o formę szlachetnej walki, a sam marsz przebiegnie bez zakłóceń.
Sęk w tym, że narodowcy nie potrafią żyć bez walki, bez ataku. Ich celem stał się w minionych dniach kard. Kazimierz Nycz, który rzekomo zakazał odprawienia mszy na rozpoczęcie marszu. Miała się ona odbyć, jak informowano na stronie internetowej wydarzenia, w kościele przy pl. Zbawiciela. Jednak zły kardynał zakazał. W mediach społecznościowych poszedł hejt na metropolitę warszawskiego. Całkiem poważni komentatorzy oznajmiali, że usiłuje odciąć wiernych od mszy świętej. Kanał „Media Narodowe” wyemitował zaś godzinny wywiad z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, w którym snuł on opowieść o dziwnych związkach kardynała z Bronisławem Komorowskim. Jednym słowem: spisek.
I można byłoby w niego uwierzyć, gdyby rzeczywiście kardynał Nycz wydał jakiś zakaz. Tymczasem nic takiego nie było, a narracja środowisk narodowych jest (delikatnie rzecz ujmując) wielką manipulacją.
Faktycznie do kościoła przy pl. Zbawiciela zgłosił się mężczyzna, który na 11 listopada zamówił mszę w intencji ojczyzny w rycie trydenckim. Księża intencję przyjęli. Zdziwili się, gdy na stronie internetowej Marszu Niepodległości pojawiła się informacja, że rozpocznie się on mszą odprawioną w ich kościele. Przy zamawianiu mszy nikt nie wspominał o tym ani słowem. Kapłani wysłali meila do organizatorów marszu z prośbą o usunięcie tej informacji, ci oddzwonili i dopiero wtedy wyjaśnili, że chcieli, by msza rozpoczynała Marsz Niepodległości. Duchowni poczuli się wprowadzeni w błąd. Uznając, że usiłuje się „wmontować” ich w jakąś grę odmówili odprawienia mszy w rycie trydenckim, ale samą mszę za ojczyznę odprawią (oprócz ośmiu, które każdego dnia celebrują) jako dodatkową w tym dniu o godz. 10.