Do zdarzenia doszło jak ustaliła „Rzeczpospolita” 3 listopada około południa w okolicy jeziora Topiło, na południe od Hajnówki, blisko granicy z Białorusią. Patrol żołnierzy, którzy wspierają Straż Graniczną zauważył grupę migrantów. Wojskowi ruszyli w pościg, jeden z nich miał oddać strzał ostrzegawczy, ale – co wynika z wewnętrznych komunikatów wojskowych, rykoszet miał ranić uciekającego. Syryjczyk trafił do szpitala w Hajnówce, a następnie Białymstoku, lekarze twierdzą, że nic mu nie zagraża.
Żołnierz się potknął?
Okoliczności postrzelenia migranta bada Żandarmeria Wojskowa oraz prokuratura. Na razie wstępnie zakwalifikowała ona zdarzenie jako nieostrożne obchodzenie się bronią i nieumyślne spowodowanie obrażeń u innej osoby. Zastępca ds. wojskowych Prokuratora Rejonowego Białystok-Północ płk Radosław Wiszenko stwierdził, że wstępnie mówi się o nieszczęśliwym wypadku, spowodowanym potknięciem się przez żołnierza.
Czytaj więcej
Czarnoskórzy są cztery razy rzadziej ofiarami dyskryminacji w Polsce niż w Niemczech czy Austrii. Raport UE obala negatywne stereotypy o naszym kraju.
To wyklucza jednak wersję o rykoszecie.
Czy żołnierz chciał zabić migranta?
Aktywiści, którzy pomagają migrantom na granicy uważają, że doszło do eskalacji działań służb. Prawnik Kamil Syller w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” ocenił, że „strzał padł pod wpływem łowieckiej adrenaliny”. Jego zdaniem w pociągnięcie za spust było wkalkulowane ryzyko zabicia człowieka. Trudno to dzisiaj ocenić bez znajomości całego materiału dowodowego.