Wtorek na rynku walutowym okazał się dniem niewykorzystanych szans. Mimo sprzyjającego otoczenia złoty nieznacznie tracił na wartości. W środę o poranku nasza waluta znów była pod lekką presją sprzedających. Za dolara płacono o poranku 3,94 zł co oznacza wzrost o 0,2 proc. w stosunku do wczorajszej wartości zamknięcia. Euro drożało o 0,1 proc. do 4,32 zł. Frank zyskiwał 0,2 proc. do 4,58 zł. Tym razem jednak poruszamy się zgodnie z otoczeniem, a to stoi pod znakiem nieznacznie mocniejszego dolara. Eksperci zgodnie jednak podkreślają, że w przypadku złotego na razie nie ma powodów do zmartwień. 

- Ostatnie godziny handlu nie przyniosły większych zmian na rynkach. Nastroje pozostają dobre przy relatywnie niskiej aktywności. Globalne indeksy akcyjne rosną sugerując, iż koniec roku przyniesie wysokie poziomy benchmarków i odniesienia dla 2024. Lokalnie złoty przeszedł w stan konsolidacyjny przy dalszych wzrostach na WIG20 — wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.

Czy dane o produkcji przemysłowej zaskoczą

Oczywiście nie można także zapominać o dzisiejszym kalendarzu makro. - Dziś czeka nas spora porcja krajowych danych makro. Na pierwszym planie będzie produkcja przemysłowa za listopad, która pozwoli na przetestowanie hipotezy o solidnym ożywieniu gospodarczym. Inflacja PPI wg naszego szacunku utrzymała się w listopadzie w okolicach -4 proc. r/r, pomimo wzrostów cen w branży naftowej. Dane z rynku pracy w sektorze przedsiębiorstw za listopad powinny potwierdzić nieco słabszy niż w październiku, ale nadal silny wzrost płac. Nie zabraknie dziś także danych z głównych gospodarek. Za oceanem poznamy dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA za listopad (oczekiwany jest kolejny spadek, m.in. za sprawą problemów podażowych) i indeks koniunktury konsumenckiej Conference Board za grudzień (konsensus wskazuje na dalszą poprawę). W strefie euro pojawią się wstępne dane o grudniowej koniunkturze konsumenckiej — wskazują ekonomiści PKO BP.