Do sądów wpływa coraz więcej wniosków o ukaranie osób obwinionych o wykroczenia. To oznacza, że coraz częściej odmawiamy przyjęcia mandatu. Najwięcej kieruje ich policja i straż miejska. Ta ostatnia, jak wynika z najnowszych statystyk, w 2015 r. wysłała 180 tys. wniosków. Rok wcześniej było ich 163 tys., w 2013 r. – 153 tys., a rok wcześniej – 125 tys. Dotyczą one nie tylko wykroczeń drogowych, ale też innych, np. zakłócania ciszy nocnej czy porządku.
Ludzie idą do sądu w coraz bardziej błahych sprawach – potwierdzają sędziowie. Tracą na tym wszyscy: budżet państwa, sędziowie, a przede wszystkim zwykli obywatele, którzy muszą miesiącami, a nawet latami, czekać na rozprawy w sprawach dla siebie ważnych.
Walczą o swoje
Nie wszyscy jednak podzielają ten pogląd.
– Z jednej strony to efekt rosnącej świadomości prawnej obywateli. Z drugiej wątpliwości, czy służby mają rację, nakładając często najwyższe mandaty. Gra powoli staje się warta świeczki – mówi Jakub Molęda, socjolog społeczny. Szkoda, że cierpią na tym sądy, i tak od lat przeciążone.
Najczęściej to kierowcy nie chcą mandatów i wolą o swoje racje walczyć w sądzie. Od lat to ich dotyczyło ponad 70 proc. spraw, które tam trafiły. Z decyzjami strażników nie godzą się głównie kierujący złapani na fotoradar (ich dotyczyła ponad połowa wniosków o ukaranie z grupy wykroczeń drogowych).