Kryzys w wymiarze sprawiedliwości jest faktem. Niemal wszelkie dostępne wyniki badań opinii publicznej wskazują na wyraźną tendencję spadkową zaufania obywateli zarówno do prawa, jak i organów je stosujących. Kryzys zaufania do prawa jest równoznaczny z poważnym kryzysem autorytetu państwa, co zdaje się wymagać podejścia do problemu z najwyższą powagą.
Wśród przyczyn, które wskazuje się jako najistotniejsze dla negatywnej oceny wymiaru sprawiedliwości wymienić można m.in. możliwość skutecznego odwlekania prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy w czasie (jak wskazuje Fundacja Court Watch Polska, problem ten dostrzega aż 48 proc. Polaków), zagrażająca niezawisłości procedura powoływania i awansowania sędziów (jedynie 35 proc. sędziów przebadanych przez Europejską Sieć Rad Sądownictwa jest przekonanych, że awans do sądów wyższej instancji odbywa się na podstawie kryteriów merytorycznych), niedostateczne korzystanie z profesjonalnej pomocy czy skomplikowane procedury.
Czytaj także: Raport KE: 45 proc. Polaków nie wierzy w niezawisłość polskich sądów
Dodałabym jeszcze nieprzystający do życia język i zachowania, których próżno szukać poza murami sądu czy urzędu. Zjawiska, o których wspomniałam, zostały zilustrowane w książce Petr'a Šabach'a „Pijane banany". Nie tylko zabawnie opisał rozprawę sądową, ale także pośrednio dał dowód, iż opisane problemy wykraczają poza polską granicę. Wspomniana książka to przezabawna opowieść o świecie szczeniackich wybryków, pierwszych miłości i rozczarowań, na pozór banalnych marzeń i poważniejszych kłopotów, które mogą doprowadzić do sali rozpraw. Na niej zaś: „Sędzia obrzucił zebranych krótkim spojrzeniem sępa, po czym zaczął grzebać w papierzyskach, które leżały przed nim. (...) Oprócz sędziego w sali było jeszcze jakichś dwóch facetów i baba, co zawołała nas do środka. Potem sędzia odkaszlnął i zaczął. Powiem wam, dziwnym językiem posługują się ci sędziowie. Ciągle tylko „spożył" i „spożył", żadnego ciepłego słówka. (...)Gdyby zamiast „spożył", sędzia powiedział: „A potem strzelił sobie pan piwko, prawda?", cała sprawa miałaby się inaczej. Któż z nas nigdy nie strzelił sobie piwka? Normalna rzecz, wiadomo, każdy czasem strzela sobie piwko. Ale kto je „spożywa"??? Tylko potwór!"
Jedna wizyta w sali rozpraw wystarczy, by dowiedzieć się, że jest się potworem. Czego można doświadczyć? Sędziego, który się nie przedstawia, mruczy pod nosem, bardziej do protokolanta niźli strony, często ani razu nie wychylając się przy tym zza monitora. Bez mrugnięcia okiem przerywającego świadkowi wypowiedź i rzucającego zwykle niejasną dla niego komendę „Do sądu proszę mówić!". Nie przepraszającego za godzinne opóźnienie w wywołaniu sprawy, ale rozliczającego z aptekarską dokładnością przybycie strony lub jej pełnomocnika kilka minut po czasie.