Uchwała, którą przyjął w środę SN, to istotny wyłom w dotychczasowej praktyce. Zajmował się sprawą Stanisława N. z Częstochowy, którego biegli uznali za świadomego skutków swego postępowania. Przyznana mu z urzędu adwokatka Monika Dunder wspierała go jednak w żądaniu częściowego ubezwłasnowolnienia, o które sam wystąpił.
I tu się pojawił problem prawny. Zgodnie z art. 16 kodeksu cywilnego osoba pełnoletnia może być ubezwłasnowolniona częściowo z powodu niedorozwoju umysłowego albo zaburzeń psychicznych, w szczególności pijaństwa lub narkomanii, jeżeli potrzebna jest pomoc do prowadzenia jej spraw. I na taką pomoc liczył Stanisław N., bezrobotny mający kłopoty z prawem.
Sąd okręgowy wniosek oddalił jako złożony przez osobę nieuprawnioną. Kodeks takie prawo przyznaje tylko małżonkowi, krewnym w linii prostej, rodzeństwu i prokuratorowi. Ten nie skorzystał z niego, bo nie dopatrzył się przesłanek ubezwłasnowolnienia Stanisława N.
Z kolei Sąd Apelacyjny w Katowicach zwrócił się do SN o rozstrzygnięcie, czy zainteresowany może sam złożyć taki wniosek. Z tym że ubezwłasnowolnienie może czasem służyć uniknięciu odpowiedzialności za długi czy karnej.
– Nie ma niebezpieczeństwa, że ta dodatkowa możliwość będzie nadużywana w celu ucieczki przed odpowiedzialnością karną lub cywilną – wskazał w uzasadnieniu Jacek Gudowski, sędzia SN. – Po pierwsze, sąd ma obowiązek wnikliwie rozpoznać wniosek o ubezwłasnowolnienie, po drugie, jest ono postrzegane wciąż negatywnie, co powstrzyma masowy wpływ takich wniosków. Za takim otwarciem przemawia zaś zmieniający się stosunek do praw człowieka, ochrony niepełnosprawnych. Ubezwłasnowolnienie im właśnie służy, a nie, jak kiedyś, rodzinie, by uchronić ją przed marnowaniem rodzinnego majątku.