Regulacje były żelaznym punktem każdego Kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń. Nie inaczej było w tym roku, w czasie już dziesiątego Kongresu PIU. Z tą różnicą, że tym razem stały się one kulminacyjnym punktem programu. Ile rynku, ile regulacji dla dobra klienta?
Odpowiedzi na te pytania szukali uczestnicy panelu „Czy dążymy do przeregulowania działalności i czy czas się zatrzymać?”. – Regulacje i deregulacje układają się w sinusoidę powoli się wznoszącą – mówił prof. Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, regulatora m.in. rynku ubezpieczeń.
Ubezpieczyciele zwykle chłodno przyjmują regulacje KNF, tak było ostatnio w przypadku nowych wytycznych dotyczących zasad likwidacji szkód komunikacyjnych, które miały zatrzymać wojnę cenową na rynku OC.
– Odpowiedzią na kryzys są regulacje, które mają go zażegnać. Potem następuje okres uspokojenia, wyciszenia i tak jest do następnego kryzysu – mówił Jastrzębski. Przekonywał, że rynek bez ingerencji państwa nie istnieje. Tłumaczył, że regulacje służą bezpieczeństwu systemu finansowego, jego stabilności, przeciwdziałają upadłościom, chronią przy tym konsumentów, są też odpowiedzią na nowe zjawiska, np. na rozwój technologii.
– Tak jest wszędzie, na całym świecie – przyznał prof. Michał Romanowski. – Ale skala tego zjawiska jest różna.