#RZECZoBIZNESIE: Andrzej Kowalski: Bezsilni wobec przyrody

Niezbędny jest powrót do systemu ubezpieczeń powszechnych wszystkich rodzajów. Wtedy ryzyko suszy czy powodzi będzie rozkładało się na większą liczbę rolników - mówi Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 27.06.2018 19:18 Publikacja: 27.06.2018 19:10

#RZECZoBIZNESIE: Andrzej Kowalski: Bezsilni wobec przyrody

Foto: Archiwum

W końcu spadł upragniony deszcz. Tegoroczne zbiory będą uratowane?

Rolnicy od kwietnia codziennie wypatrywali deszczu. Nie wszędzie uda się uratować plony, bo susza była zbyt głęboka. Dotyczy to szczególnie zbóż, ale także trawy, która jest bardzo ważna w żywieniu krów.

Gdzie można spodziewać się największych strat?

Im dalej na zachód, tym gorzej. W uprawach dotyczy to zbóż, rzepaku, rzepiku i owoców. Deszcze, które spadły, pomogą kukurydzy. W niektórych regionach deszcz jeszcze może pomóc, bo przyroda potrafi czynić cuda.

Te deszcze są wystarczające? Gdzieniegdzie pada dużo.

Dla zbóż i wszystkich roślin, które mają późniejsze okresy wegetacji, deszcze mogą być pomocne. Cały okres wegetacyjny w tym roku jest przyspieszony i w wielu regionach kraju zaczynają się zbiory rzepaku. Deszcze niezbyt sprzyjają zbiorom, bo trzeba go później suszyć, co kosztuje.

Dużo wcześniej będą zbiory?

Nawet w mieście widać, że lipy zaczynają przekwitać, a z reguły kwitły w lipcu. Przyspieszenie jest rzędu przynajmniej dziesięciu dni. Dla człowieka to krótki okres, ale dla procesu gospodarczego bardzo długi.

Rolnicy podczas tej suszy nie mogli w jakiś sposób nawadniać pól?

Gdyby mogli, toby nawadniali, ale jest to bardzo kosztowne. Trudno sobie wyobrazić, że na pola zbóż mające kilkanaście hektarów założy się deszczownie. Może to dotyczyć tylko mniejszych powierzchni, czyli warzyw, owoców czy sadów. Od wielu lat niewiele się robi, jeśli chodzi o meliorację, czyli regulowanie stosunków woda-powietrze. Melioracje nie tylko odwadniające, ale także nawadniające. W czasie zaborów na terenie zaboru pruskiego budowano więcej urządzeń melioracyjnych, niż teraz konserwujemy na tych samych terenach. To pokazuje skalę zaniedbań.

Są jakieś możliwości ochrony przed suszami?

Nic mądrzejszego nie wymyślono jak budowa urządzeń melioracyjnych i zbiorników. W Polsce albo raz pada, spływa do morza, niekoniecznie wpływając na czystość wód, a za chwilę pojawia się problem głębokiej suszy. I tak na przemian. W tym samym roku potrafimy przejść dwa razy taki cykl. Pewnym rozwiązaniem jest szukanie nowych odmian, bardziej odpornych na suszę. Jednak jeszcze przez wiele lat nie zapobiegnie to stratom. Na razie nie wymyślono takiej sytuacji, żeby rośliny mogły żyć bez wody i bez słońca.

Ma to związek ze zmianą klimatu? Mówi się, że mamy tylko lato i zimę.

Zgadzam się z tym, że nie ma już typowych pór roku. Kiedyś mieliśmy nawet sześć pór roku z przedwiośniem i przedzimiem. W tej chwili bardzo szybko przechodzimy z okresu pory gorącej i suchej do nie zawsze mokrej pory zimowej. Od wielu lat prognozy wskazywały, że będzie następowało ocieplenie klimatu, ale nikt do tej pory nie przewidział skali. Z drugiej strony mamy mniejsze ilości opadów, a to, co spadnie, szybciej paruje przez wyższą temperaturę. Niektórzy mówią, że następuje ocieplenie klimatu, inni, że to jest chwilowe i nastąpi oziębienie.

Może z rzepaku przestawimy się na winorośl.

To już się powoli dzieje. Wtedy trzeba patrzeć na zwycięzców i przegranych. Południowa Europa, która jest cieplejsza, będzie przegrana. Wiele prognoz wskazuje, że jeżeli ten proces będzie następował, to głównym wygranym będzie Rosja.

To była najgorsza susza w ostatnich latach?

Najgorsza od 2006 r., chociaż pamiętamy tę sprzed trzech lat. Te susze występowały w nieco późniejszym okresie, więc były mniej groźne.

Może jest coś, co będzie przyjemnym rozczarowaniem. Jakiś rodzaj upraw nie ucierpiał?

Prawdopodobnie wspomniana winorośl.

Jak można pomóc w tej chwili rolnikom?

Ciągle się chełpimy, że mamy XXI wiek, czas wiedzy, wszystko potrafimy, a wobec przyrody jesteśmy ciągle malusieńcy. Nic lepszego niż rozsądna, oszczędna gospodarka wodą nie ma. Na 1 kg wołowiny w rachunku ciągłym potrzeba 15 tys. litrów wody. Inne rodzaje produkcji też liczymy w tysiącach czy setkach litrów na 1 kg. To pokazuje skalę.

Państwo pewnie pomoże rolnikom w tej sytuacji. Ale czy nie powinni pomagać też sami sobie, ubezpieczając się?

Są przygotowywane pakiety pomocy dla rodzin rolników i produkcji. Trudno byłoby wejść z wcześniejszą pomocą, skoro do dzisiaj nie potrafimy oszacować strat. Od wielu lat funkcjonuje system dopłat do ubezpieczeń. Co kilka lat udział środków publicznych jest podnoszony. Rolnicy słusznie mówią, że są to bardzo drogie ubezpieczenia. Towarzystwa ubezpieczeniowe twierdzą, że zjawisko suszy jest tak powszechne, że z reguły do tych ubezpieczeń dopłacają. Nigdy by nie weszły w ubezpieczenia suszy, gdyby nie liczyli, że rolnik ubezpieczy też inne rzeczy.

Nie obejdzie się więc bez dalszego wzrostu udziału państwa w tym ubezpieczeniu.

Niezbędny jest powrót do systemu ubezpieczeń powszechnych wszystkich rodzajów. Wtedy ryzyko będzie się rozkładało na większą liczbę rolników. Szukamy rozwiązań, ale nie ma dobrej recepty. Jeśli występuje susza na dużym obszarze czy powodzie, to okazuje się, że żaden system nie wytrzymuje.

Ceny tego, co ocaleje, pójdą w górę, więc może rolnicy wiele nie stracą, tylko końcowy konsument.

Tak kiedyś było, że mówiliśmy o klęskach urodzaju i nieurodzaju, a rolnicy zastanawiali się, co jest bardziej groźne. Natomiast od 1990 r. mamy gospodarkę otwartą, uzależnioną od światowych cen. Jeżeli w jednym regionie świata się nie urodzi, a w innych jest urodzaj, to wcale rolnicy nie muszą mieć zrekompensowane. Zapasy zbóż na świecie są spore. W Rosji zapowiadają się niezłe zbiory, a ten kraj odpowiada za 17 proc. światowego eksportu, Ukraina niewiele mniej.

Czemu cukier drożeje?

Nie potrafię wyjaśnić tego, co się dzieje na rynku cukru. Myślę, że to jest gra spekulacyjna i wywoływanie paniki. Pamiętam lata, kiedy wszystko wskazywało, że cukier powinien tanieć, a jego ceny wzrastały. To może być też odbicie, bo ceny cukru na rynkach światowych były bardzo niskie, w wielu przypadkach zagrażające opłacalności cukrowni.

Jakie widzi pan wyzwania przed nowym ministrem rolnictwa?

Mógłbym zażartować, że minister jest niezwykle skuteczny, bo w dniu, kiedy objął tę funkcję, zaczął padać deszcz. Wyzwań jest bardzo dużo. Nie ma w rolnictwie prostych spraw do rozwiązania. Ważnym problemem w Polsce jest kwestia struktury obszarowej. Z jednej strony ciągle mówimy o przeludnieniu agrarnym, że mamy jedno z największych zatrudnień w polskim rolnictwie, a z drugiej są obliczenia wskazujące, że w okresach spiętrzeń (zbiorów truskawek, owoców miękkich czy jabłek) brakuje ok. 500 tys. ludzi.

Mamy też cały czas afrykański pomór świń.

Migracje nie tylko ptaków i zwierząt, ale i ludzi stwarzają zagrożenia rozpowszechniania się różnego rodzaju chorób. W tej chwili mówimy o ASF, ale rok temu mieliśmy zagrożenie ptasią grypą. Pojawiają się też nowe choroby. Ważne jest, jak zapobiegać i diagnozować poważne zagrożenia. Innym wyzwaniem jest, jak pogodzić nowoczesność i tradycję. Niestety, nie zawsze to się da pogodzić. Jest moda na jedzenie łatwe w przyrządzaniu, ale pojawiają się także wyzwania związane z produkcją sztucznego mięsa czy, szerzej mówiąc, białka. Tradycyjne rolnictwo będzie tu miało mniejsze znaczenie.

Nowy minister pojawia się w sytuacji negocjacji unijnego budżetu. Już wiadomo, że dostaniemy mniej, na czym ucierpi rolnictwo.

To jest na razie propozycja, negocjacje potrwają. Pojawiają się głosy, że nawet się przeciągną. Przez rok może się bardzo dużo zdarzyć. Już w poprzednim rozdaniu wszystko wskazywało na to, że cięcia rolnictwa (nie dotyczyły Polski, ale budżetu unijnego) będą znacznie głębsze. Kryzys finansowy spowodował, że żywność zaczęła relatywnie drożeć, a negocjatorzy trochę się cofnęli. Nie chcieli doprowadzić do drugiego kryzysu.

Niestety, wyzwania związane z bezpieczeństwem, obronnością czy zagospodarowaniem uchodźców wymagają nowych środków. Trzeba szukać oszczędności, jednym z takich działów gospodarki jest rolnictwo.

W końcu spadł upragniony deszcz. Tegoroczne zbiory będą uratowane?

Rolnicy od kwietnia codziennie wypatrywali deszczu. Nie wszędzie uda się uratować plony, bo susza była zbyt głęboka. Dotyczy to szczególnie zbóż, ale także trawy, która jest bardzo ważna w żywieniu krów.

Pozostało 96% artykułu
Ubezpieczenia
PZU z nową strategią. W niej sprzedaż Aliora do Pekao, wzrost zysku i dywidendy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ubezpieczenia
Artur Olech, prezes PZU. O zbrodniach przeszłości i planie na przyszłość
Ubezpieczenia
PZU zaskoczyło na plus wynikami. Kurs mocno w górę
Ubezpieczenia
Solidne wyniki PZU mimo powodzi. Niebawem nowa strategia
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ubezpieczenia
Mało chętnych na Europejską Emeryturę