Tak kiedyś było, że mówiliśmy o klęskach urodzaju i nieurodzaju, a rolnicy zastanawiali się, co jest bardziej groźne. Natomiast od 1990 r. mamy gospodarkę otwartą, uzależnioną od światowych cen. Jeżeli w jednym regionie świata się nie urodzi, a w innych jest urodzaj, to wcale rolnicy nie muszą mieć zrekompensowane. Zapasy zbóż na świecie są spore. W Rosji zapowiadają się niezłe zbiory, a ten kraj odpowiada za 17 proc. światowego eksportu, Ukraina niewiele mniej.
Czemu cukier drożeje?
Nie potrafię wyjaśnić tego, co się dzieje na rynku cukru. Myślę, że to jest gra spekulacyjna i wywoływanie paniki. Pamiętam lata, kiedy wszystko wskazywało, że cukier powinien tanieć, a jego ceny wzrastały. To może być też odbicie, bo ceny cukru na rynkach światowych były bardzo niskie, w wielu przypadkach zagrażające opłacalności cukrowni.
Jakie widzi pan wyzwania przed nowym ministrem rolnictwa?
Mógłbym zażartować, że minister jest niezwykle skuteczny, bo w dniu, kiedy objął tę funkcję, zaczął padać deszcz. Wyzwań jest bardzo dużo. Nie ma w rolnictwie prostych spraw do rozwiązania. Ważnym problemem w Polsce jest kwestia struktury obszarowej. Z jednej strony ciągle mówimy o przeludnieniu agrarnym, że mamy jedno z największych zatrudnień w polskim rolnictwie, a z drugiej są obliczenia wskazujące, że w okresach spiętrzeń (zbiorów truskawek, owoców miękkich czy jabłek) brakuje ok. 500 tys. ludzi.