W 1987 roku, kiedy w Polsce odrodziła się nadzieja na koniec realnego socjalizmu, redaktor naczelna podziemnego kwartalnika „Przegląd" Anna Barycz postanowiła bliżej przyjrzeć się reformom zachodzącym w Chile. Ta konspiracyjna Anna Barycz, znana dziś bardziej jako Donald Tusk, zaraziła swoją fascynacją całe środowisko liberałów z Gdańska, a zatem także mnie.
Transformacja w Chile zrobiła na nas duże wrażenie, ponieważ szybkość wprowadzenia reform rynkowych w tym odległym kraju Ameryki Południowej dawała nadzieję, że i w Polsce socjalizm może zostać szybko zastąpiony kapitalizmem opartym na mechanizmach konkurencji i swobody działalności gospodarczej. Ale szybko doszliśmy także do innej refleksji – Chile było ułomnym przykładem dla Polski, o jakiej marzyliśmy, bo dla nas podstawą były zdecydowanie wolność i demokracja, której tam nie było.
Dziś Chile i tamtejszy model gospodarczy powracają w kontekście dyskusji o systemie emerytalnym. Słyszymy od niektórych uczestników debaty, że właśnie ten kraj, który jako pierwszy na świecie wprowadził system emerytalny oparty na rynku kapitałowym, pozostaje najlepszym wzorem do naśladowania dla Polski i dostarcza dowodów, że polska reforma z 1999 roku wykorzystująca model chilijski nie wymaga korekty proponowanej teraz przez rząd. Postanowiłem zatem ponownie, po prawie ćwierćwieczu, przyjrzeć się temu, co wydarzyło się w Chile. Wniosek jest prosty – ten kraj po prostu nie mógł i nie może być dla nas głównym modelem do naśladowania.
W Polsce kluczowy dla zmiany stał się mit „Solidarności" – oddolnego ruchu milionów Polaków, którzy zażądali normalności, dobrobytu i przede wszystkim wolności. Którzy marzyli o gospodarce rynkowej opartej na demokracji i osobistej swobodzie, ale także solidarności i współodpowiedzialności pomiędzy różnymi grupami społecznymi. W Chile, i to trzeba sobie dobitnie powiedzieć, reformy gospodarcze były na początku substytutem wolności. Podczas gdy w Polsce na wszystkie zmiany trzeba było uzyskać mandat wyborców, w Chile wiele przełomowych zmian, także reformę emerytalną, wprowadzono pod osłoną karabinów hunty generała Pinocheta. Mitem założycielskim Chile stała się budowa wolnego rynku w warunkach ograniczonej wolności politycznej oraz wiara w wyższość technokratycznych rządów „oświeconego absolutyzmu". Dzisiaj w wypowiedziach niektórych osób w Polsce można wyczuć zazdrość, że w Chile grupa skrajnie wolnorynkowych ekonomistów mogła swobodnie modelować gospodarkę bez ingerencji „polityków", czyli demokratycznie wybranych reprezentantów narodu. Podobne tony słyszymy od tych, którzy gloryfikują chiński model transformacyjny.
Uważam takie podejście za sprzeczne z głębszym sensem polskiej tradycji i wiary Polaków w sens zmian po 1989 roku. W przekonanie, że chcemy się wpisać w zachodnioeuropejską kulturę polityczną opartą na woli narodu, wyrażoną za pomocą kartki wyborczej. I że na tym chcemy budować dobrobyt i pozycję Polski w świecie.