Cóż więcej można dodać? Pomijam fakt, że praktycznie nie było fachowej debaty publicznej na temat zmian. Nie dowiedzieliśmy się, jakie to błędy popełniono, realizując reformę emerytalną z 1999 roku, nie zobaczyliśmy wyliczeń, które jednoznacznie wskazywałyby, że tylko tak wysokie cięcie składki uratuje nasze finanse publiczne. Pozostały pytania bez odpowiedzi – dlaczego rząd nie skupił się na naprawieniu rzekomych błędów, dlaczego nie dokończył reformy, nie odebrał przywilejów emerytalnych np. mundurowym, górnikom i sędziom, nie zrównał wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, nie zreformował KRUS. Sięgnął w najprostszy sposób po najłatwiejsze pieniądze, nasze pieniądze.

 

Trudno oprzeć się wrażeniu, że decyzja rządu, poparta przez parlament i przypieczętowana decyzją prezydenta, strażnika konstytucji, godzi w interesy obywateli. Zaprzepaszcza to, co jako jednemu z nielicznych krajów w Europie udało nam się osiągnąć, wprowadzając przed 12 laty reformę, i co gorsza, nie rozwiązuje problemów finansowych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w przyszłości.

Prezydent Bronisław Komorowski, składając podpis pod ustawą, przyznał, że spodziewa się reakcji, której efektem może być sprawa przed Trybunałem Konstytucyjnym. Obywatele oczekują jednak, aby decyzje głowy państwa były ostateczne i niepodważalne. Panie Prezydencie, jeśli miał Pan wątpliwości, trzeba było podpisu nie składać i może przesłać ustawę do Trybunału.