Sąd może stosować ogólne zasady wykazywania szkody i już na wstępnym etapie dopuścić rzeczoznawcę. To istota najnowszego precedensowego wyroku Sądu Najwyższego, ważnego dla branży przewozowej, jak wiadomo ogromnej, w której nierzadko dochodzi do utraty przesyłki, a następnie do rozliczeń.
Przewiduje to prawo przewozowe i dla ułatwienia rozwiązywania sporów na tle utraty przewożonego towaru zawiera uproszczona, ale i sformalizowaną procedurę.
Zgodnie z art. 80 ust. 1 wysokość odszkodowania za utratę lub ubytek przesyłki nie może przewyższać wartości, którą ustala się w następującej kolejności: po pierwsze na podstawie ceny wskazanej w rachunku dostawcy lub sprzedawcy, w drugiej kolejności ceny z cennika obowiązującego w dniu nadania przesyłki, po trzecie według wartości takich rzeczy w miejscu i czasie ich nadania. Dopiero w razie nieskuteczności takiego ustalenia szkody ustala ją rzeczoznawca. Jest to regulacja szczególna w stosunku do przepisów kodeksu cywilnego, i do tej pory przyjmowano, że ma charakter bezwzględny, ale czasem te rygory okazują się wręcz anachroniczne.
Jak w sprawie spółki C., która domagała się od przewoźnika 813,7 tys. zł odszkodowania za utratę przesyłki wskutek rozboju na szosie. W trakcie jazdy kierowca został powiadomiony przez radio o przebitej oponie więc zatrzymał się na poboczu i wyszedł, by sprawdzić uszkodzenie. Wtedy został uderzony, skrępowany i wywieziony do lasu i tam zostawiony. Sprawcy (nie- wykryci) zrabowali towar wartości 813,7 tys. zł, ale w porzuconym samochodzie, który policja odnalazła po dwóch dniach, została część warta 224,4 tys. zł i wróciła do nadawcy.
Spór skupił się na kwestiach dowodowych co do wysokości szkody, choć strony były ze sobą w stałych relacjach handlowych. Nie posługiwały się pisemnymi umowami, ale drogą mailową, i gdy doszło do rozliczeń straty, firma transportowa zakwestionowała przestawione dokumenty.