Ubezpieczyciel odpowiada zatem za wypadek podczas postoju na ostrzejszych zasadach, tj. na zasadzie ryzyka. Poszkodowany lub jego bliscy (jak w tej sprawie) nie muszą wykazywać zawinienia właścicielowi auta, a w praktyce firmie ubezpieczeniowej, w której miał on wykupioną polisę.
To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego. Może mieć on duże znaczenie dla tzw. likwidacji szkód z polisy OC, gdyż firmy ubezpieczeniowe nieraz odmawiały przyjęcia odpowiedzialności za szkody powstałe w czasie postoju pojazdu. Twierdziły, że poszkodowany powinien wykazać winę posiadacza auta.
Nie jechał, a zginął
Kwestia ta wynikła w sprawie, w której Danuta L. domagała się od zakładu ubezpieczeń 150 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę spowodowaną śmiercią jej partnera (i ojca ich dziecka) zmarłego w marcu 2010 r. na skutek zatrucia tlenkiem węgla w kabinie ciągnika siodłowego należącego do firmy transportowej. Znaleziono go nieprzytomnego po kilku godzinach poszukiwań na wewnętrznym parkingu dostawcy towaru, gdzie czekał na załadunek. Przyczyną wydzielania gazów zawierających sadzę i tlenek węgla był zepsuty reduktor gazu w dodatkowej instalacji ogrzewania postojowego ciężarówki.
Początkowo kobieta pozwała właściciela firmy przewozowej i uzyskała korzystny wyrok. Wyjechał on jednak z Polski i egzekucja okazała się niemożliwa. Zażądała więc zapłaty tej kwoty od firmy ubezpieczeniowej, ale ta odmówiła. Twierdziła, że do zdarzenia wyrządzającego szkodę doszło w czasie postoju pojazdu, planowanej przerwy w podróży, a taka sytuacja jest poza zakresem pojęcia „ruch" pojazdu mechanicznego. Przesłanka ta, zdaniem ubezpieczyciela, jest warunkiem odpowiedzialności za posiadacza samochodu na podstawie art. 436 kodeksu cywilnego, tj. na zasadzie ryzyka. W tej sytuacji jego odpowiedzialność jest oparta na zasadzie winy (art. 415 k.c.), a ta nie była objęta polisą.
Stary spór
Sąd okręgowy żądanie Danuty L. oddalił, a Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał ten werdykt. I tak sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który inaczej spojrzał na sprawę.