Lekarze popełniają wiele błędów, wypełniając dokumentację po wypadku samochodowym. Bywa, że charakter pisma medyka uniemożliwia odczytanie jej lub zawiera ona sprzeczne albo niepełne informacje. W wielu przypadkach może to utrudnić dochodzenie odszkodowania za utratę zdrowia, a nawet uniemożliwić uzyskanie takiej rekompensaty. Dzieje się tak dlatego, że dla firm ubezpieczeniowych najbardziej przekonującym dowodem na doznane w wypadku obrażenia jest właśnie dokumentacja medyczna.

– W co trzeciej sprawie, jaka do nas trafia, mamy kłopoty z dokumentacją medyczną. Znacznie wydłuża to proces dochodzenia odszkodowania. Dlatego już na etapie leczenia powypadkowego trzeba o nią zadbać, gdyż później będzie stanowiła podstawę do roszczeń – tłumaczy Paweł Lewandowski, radca prawny z kancelarii prawnej Europejskiego Centrum Odszkodowań. – Często wystarczy informacja, że po zakończeniu leczenia pacjent zamierza wystąpić o odszkodowanie, co powoduje, że lekarz starannie wypełnia wszystkie dokumenty.

Z doświadczenia centrum wynika, że w walce o odszkodowanie pełna dokumentacja medyczna nie ma większego znaczenia, gdyż ubezpieczyciele nie interesują się np. kartą przebiegu gorączki pacjenta. Najważniejsze są natomiast dokumenty potwierdzające stan, w jakim pacjent opuścił szpital. Bywa, że przy ocenie skutków wypadku pomocne będą także zdjęcia blizn pourazowych czy pooperacyjnych.

Z doświadczeń Europejskiego Centrum Odszkodowań wynika, że w większości przypadków ubezpieczyciele zaniżają wysokość przyznanego odszkodowania. Dlatego prawnicy centrum coraz częściej kierują sprawy do sądu. Obecnie toczą ponad 2 tys. procesów o wyższe odszkodowania. Z obliczeń ECO wynika, że po procesie poszkodowany dostaje odszkodowanie podwyższone średnio o 24 tys. złotych.

– Znaczenie prawidłowo wypełnionej i zgromadzonej dokumentacji medycznej wzrosło po 3 maja. Zmieniły się wtedy przepisy procedury cywilnej i wprowadzono zasadę koncentracji dowodów na początku procesu – przypomina mec. Lewandowski.