W poniedziałek cztery firmy Norwegiana zajmujące się zatrudnianiem pracowników zbankrutowały. —Zrobiliśmy wszystko, co tylko było możliwe, aby uniknąć takiej sytuacji. Zredukowaliśmy wszystkie możliwe koszty, wystąpiliśmy o pomoc publiczną w Norwegii, Danii i Szwecji, oraz w Wielkiej Brytanii. I naprawdę mam złamane serce, kiedy wiem, że nasze firmy bankrutują. Jest bardzo przykro, bo pracowaliśmy 24 godziny na dobę, aby przeprowadzić firmę przez ten kryzys — mówił Jacob Schram, prezes Norwegiana. Jednak okazało się, że pieniądze norweskiego rządu (30 mln dolarów) nie wystarczyły na podtrzymanie miejsc pracy. A w Danii i Szwecji nie ma takich funduszy, więc bankructwo firm zatrudniających 1571 pilotów i 3134 pracowników pokładu było jedynym wyjściem. Wśród nich jest również część załóg zbazowanych w Hiszpanii, Wlk Brytanii, Finlandii oraz w Stanach Zjednoczonych. W tej sytuacji Norwegianowi pozostają jedynie pracownicy zatrudnieni we Francji, Norwegii i Włoszech. Nie mają oni jednak co liczyć na kwietniowe wynagrodzenia. Z kolei Brytyjczycy jeszcze wierzą, że może uda im się skorzystać z pomocy rządu i otrzymają 80 proc. dotychczasowych zarobków.