Decyzje zostały podjęte - twierdzą związkowcy. W porozumieniu się nie pomogły weekendowe negocjacje, które wspierał odpowiedzialny za transport lotniczy minister Alain Vialides.
Zapowiedzią tego, co może czekać pasażerów był poniedziałkowy dwugodzinny strajk naziemnego personelu Air France.
Zarząd przedstawił im założenia planu ograniczania działalności na lata 2016/2017. Oprócz tego linia zrezygnuje z kilku połączeń długodystansowych oraz odwoła, bądź przesunie w czasie odbiór nowych samolotów. Te posunięcia zostały wymuszone przez sytuację na rynku - konkurencję z jednej strony przewoźników niskokosztowych na rynku europejskim, z drugiej strony ekspansji luksusowych linii bliskowschodnich oferujących niższe ceny i bardziej komfortowe warunki podróży na trasach długodystansowych, zwłaszcza do Azji, gdzie odnotowywany jest największy przyrost liczby pasażerów.
W przypadku Air France, tak jak jest to i w Lufthansie ciąży również konflikt z personelem pokładowym oraz pilotami odmawiającymi wydłużenie czasu pracy. Obydwie strony nie były w stanie porozumieć się w sprawie wdrażania planu oszczędnościowego Perform 2020, a związkowcy nawet ci najbardziej umiarkowani odrzucili nowy plan wynagrodzeń. Fundusz płac w AF jest o jedną czwartą wyższy, niż w porównywalnych liniach, np British Airways. Kapitan latający dla AF zarabia rocznie 208 tys.euro. Inne linie płacą takiemu pracownikowi o ok 7 proc. mniej, ale oczekują, że za te pieniądze będą latali ok 20 proc więcej, niż ich francuscy koledzy. Nie było zgody strony pracowniczej na cięcia. W tej sytuacji linia jest zmuszona do realizacji „Planu B", czyli ograniczenia swojej działalności na lata 2016-2017.
— Nie mamy innego wyjścia - powiedział w poniedziałek prezes/dyrektor generalny Air France, Alexandre de Juniac.