Cała reszta to niepotrzebny chłam, którego polityk oglądać nie ma czasu. Ale statystyczny poseł z partii, nazwijmy ją dla niepoznaki PiTU-PiTU, dobrze wie, o jaką telewizję walczy. Ma być „publiczna” i „apolityczna”. To znaczy taka, która w serwisach informacyjnych obiektywnie dostrzega, że PiTU-PiTU nie ustaje w walce o dobro Polski, a pozostałe ugrupowania – ustają. Powinna zachowywać równowagę w programach publicystycznych. Równowaga ma polegać na tym, że z PiTU-PiTU zapraszane będą długonogie brunetki po Harvardzie, a z innych partii stare dziady w gumofilcach. Sport w telewizji publicznej jest potrzebny, ale transmisje na żywo ze stadionów i skoczni nie mogą przesłaniać najważniejszych wydarzeń sportowych. Należy do nich bez cienia wątpliwości otwarcie budowy basenu przez radnych PiTU-PiTU. W telewizji publicznej po zmianach nie można na sekundę zapomnieć o misji. Misyjna prognoza pogody mogłaby wyglądać następująco: „Nad Polskę suną ciemne chmury. Niestety, obecnej ekipie nie udało się zatrzymać ulewy, którą kilkoma idiotycznymi decyzjami ściągnęła na nasz kraj ekipa poprzednia” albo „Szykuje się piękny, słoneczny dzień. Przypomnijmy, że dokładnie rok temu łeb urywało. Pamiętamy, kto wtedy rządził ”. Do takiej telewizji, obiektywnej i apolitycznej, politycy dążą i dążyć będą. A jednak w tych ponurych, egipskich ciemnościach ma pojawić się światełko nadziei na normalność. Podczas debaty o przyszłości mediów publicznych posłowie chcą zająć się kwestią dofinansowania Teatru Telewizji oraz kanału TVP Kultura. Już w najbliższy wtorek głos w tej sprawie zabierze poseł... Prima Aprilis.