Gwiazdy męskiego sportu

Publikacja: 07.08.2008 14:03

Gwiazdy męskiego sportu

Foto: Rzeczpospolita

Bieg na 400 m

Okulary przeciwsłoneczne, zakładane nawet przy złej pogodzie, to jego znak firmowy.

Drugim jest pewność siebie – nie opuściła go nawet po dwóch tegorocznych porażkach z kolegą z reprezentacji USA LaShawnem Merrittem i burzliwym rozstaniu z dotychczasowym trenerem. Jeremy Wariner cztery lata temu w Atenach został pierwszym od 40 lat białym Amerykaninem, który zdobył mistrzostwo olimpijskie w biegach sprinterskich. Od tego czasu jest jedną z niewielu niekwestionowanych gwiazd męskiej lekkoatletyki. Dwa razy wygrywał mistrzostwo świata i w Pekinie będzie zdecydowanym faworytem, nawet jeśli Merritt uważa inaczej. Przed wyjazdem do Pekinu Wariner zdążył mu się już zrewanżować w dwóch biegach i pojedzie do Chin z głową podniesioną jeszcze wyżej niż zwykle.

Bieg na 400 metrów to jedna z najpiękniejszych, ale i najbardziej morderczych lekkoatletycznych konkurencji. Warinerowi brakuje w niej jeszcze tylko jednego osiągnięcia: rekordu świata. To może się kiedyś zmienić. Od czterech lat jego menedżerem i doradcą jest Michael Johnson, absolwent tego samego uniwersytetu w Teksasie. W 1999 Johnson przebiegł okrążenie stadionu w 43,18 s. To wynik nie z tego świata, ale Wariner też z niego nie jest.

Bieg na 100 i 200 m

Nowy król sprintu ma 22 lata, pochodzi z Jamajki i startuje na 100 metrów dopiero od tego roku, dotychczas był specjalistą od 200.

Nie wygląda na sprintera – jest bardzo wysoki i szczupły – ale nie tylko dlatego może przejść nierozpoznany przez większość ulic świata. To już nie te czasy, gdy rekordziści w biegu na 100 m byli gwiazdami popkultury. Dziś łatwiej im pobić rekord (od 2005 był poprawiany aż trzy razy, ostatni zrobił to właśnie Usain Bolt ponad dwa miesiące temu – 9,72 sek.), niż zdobyć wielki kontrakt reklamowy. Zbyt wiele było w sprincie dopingowych rozczarowań.

Zapomnimy o tym jednak, gdy staną na starcie w Pekinie. Bolt, jego starszy kolega z jamajskiej reprezentacji i poprzedni rekordzista świata Asafa Powell oraz ich amerykański rywal Tyson Gay. Powell to mistrz mityngów, który zawodził dotychczas w wielkich imprezach. Gay jest mistrzem świata na 100 i 200 m, ale w Pekinie nie pobiegnie na tym drugim dystansie, bo w amerykańskich eliminacjach odpadł z powodu kontuzji. Bolt mówi, że dopiero w Chinach podejmie decyzję, czy pobiec na 100 i 200 m czy tylko na 200, ale raczej kokietuje. To bieg na 100 metrów, a nie 200, jest najważniejszą konkurencją olimpijską. Wygranie obu po raz ostatni udało się w igrzyskach Carlowi Lewisowi 24 lata temu.

Pływanie

Wszystko wskazuje na to, że z Chin wyjedzie jako najbardziej utytułowany olimpijczyk w historii.

W Pekinie pływak z Baltimore chce też po raz drugi zamachnąć się na rekordy swojego rodaka Marka Spitza. Cztery lata temu w Atenach udało mu się poprawić tylko ten najmniej spektakularny: liczby medali zdobytych w jednych igrzyskach. Dopłynął po osiem, o jeden więcej niż Spitz w 1972 roku na basenie w Monachium, ale tylko sześć z nich było złotych (dwa brązowe). Spitz zdobył siedem złotych.

W Atenach Phelps miał tylko 19 lat. Poznał, co to znaczy presja mediów i kibiców, dowiedział się, że sześć tytułów mistrzowskich może smakować jak porażka, ale chce spróbować ponownie. Mówi, że czuje się dojrzalszy i mocniejszy, ma do dyspozycji wielki sztab pomocników, z ochroniarzami włącznie, za sobą całą grupę sponsorów. Znów zamieni olimpijskie zawody pływackie w prywatny, ośmioetapowy wyścig z metą wyznaczoną tam, gdzie nikt przed nim nie dotarł.

Przed każdym startem odprawi ten sam od lat rozgrzewkowy rytuał, zakończony wejściem na słupek startowy – koniecznie z lewej strony. „Jeśli wygra siedem razy, będzie drugim człowiekiem na Księżycu” – mówi o nim Spitz. A jak wygra osiem finałów? „Wtedy będzie pierwszy na Marsie”.

Tenis ziemny

Żadnemu wielkiemu tenisiście nie zależy na olimpijskim złocie tak jak Szwajcarowi, nie tylko dlatego, że porażki z Rafaelem Nadalem mocno zachwiały jego wiarą w siebie.

Roger Federer kocha igrzyska, tyle że dotychczas przywoził z nich tylko wspomnienia, medali nie. W Sydney osiem lat temu poznał swoją narzeczoną Mirkę Vavrinec, ale przegrał mecz o trzecie miejsce. W Atenach był chorążym szwajcarskiej reprezentacji, przyjechał na igrzyska jako lider rankingu, a odpadł w drugiej rundzie. W Pekinie, w dniu ceremonii otwarcia skończy 27 lat. Trudno o lepsze przypomnienie, że to zapewne ostatnia szansa na złoto. Za cztery lata w Londynie będzie tenisistą po trzydziestce.

W Pekinie Szwajcar chce obronić przed atakami Nadala swoją ostatnią twierdzę: twardych kortów. Na trawie już z Hiszpanem przegrywa, na mączce nigdy nie wygrywał. Jeśli zostanie pokonany i tutaj, to może być symboliczny koniec ery Federera. Gwiazdy tenisa nigdy nie były specjalnie czułe na olimpijskie wzruszenia – w tym sporcie reprezentuje się przede wszystkim siebie i rachunek bankowy, a nie swój kraj – ale to się zmienia. Do Pekinu oprócz Federera i Nadala przyjeżdża też m.in. trzeci tenisista świata Novak Djoković. Tak silnie obsadzonego turnieju nie było, od kiedy tenis wrócił na igrzyska w 1988 roku.

Bieg na 110 m ppł.

Jeśli igrzyska bywają nazywane nową religią Chin, to Liu jest jednym z jej najważniejszych świętych.

To on podczas sztafety ze zniczem brał na placu Tiananmen ogień olimpijski z rąk prezydenta Hu Jintao, on patrzy na przechodniów z wielkich plakatów reklamowych (Coca-Coli, Visy, Nike, Cadillaca). Jego nogi są ubezpieczone na kilkanaście milionów dolarów, a podczas zawodów w Chinach czasami musi na niego czekać za metą kilku ochroniarzy, jak na Małysza w chwilach największej świetności. Liu, student uniwersytetu w Szanghaju i członek partii komunistycznej, ma dla swoich rodaków jasne przesłanie: stereotypy są po to, by je łamać. Tak jak on zrobił cztery lata temu podczas igrzysk w Atenach. Pokazał, że Chińczyk może zdobyć olimpijskie złoto w tak prestiżowej konkurencji jak bieg na 110 metrów przez płotki, że może być wysoki, umięśniony i bardzo szybki. To najbardziej kochany z chińskich sportowców. Kiedy w 2006 roku pobił rekord świata, główny dziennik telewizyjny poświęcił temu blisko 20 minut. Bilety na finał 110 metrów przez płotki są sprzedawane na czarnym rynku nawet z 20-krotnym przebiciem. Niedawno Liu stracił swój rekord na rzecz Kubańczyka Dayrona Roblesa, a to zapowiada jeszcze większe emocje w biegu finałowym.

Koszykówka

Liu Xiang to ikona igrzysk do użytku wewnątrzchińskiego, a Yao Ming jest jej wersją eksportową, pod tytułem: nasz człowiek w Ameryce.

Żadna chińska ambasada nie zrobiła ostatnio dla poprawy wizerunku kraju tyle, co olbrzym (mierzy 229 cm) grający w koszykówkę w Houston Rockets. Yao jest obok prezydenta Hu najbardziej znanym w świecie Chińczykiem i najbogatszą postacią tamtejszego show-biznesu. Na kontraktach reklamowych i grze w NBA tylko w ubiegłym roku zarobił 55 milionów dolarów.

Jest dumą chińskiego systemu planowania: syn małżeństwa koszykarza i koszykarki, zaaranżowanego przez władze, chowany od małego na gwiazdę sportu. Nie od razu się z tym pogodził, nienawidził treningów. Dopiero gdy rodzice zdobyli bilety na występ Harlem Globetrotters, przekonał się, że koszykówka może dawać również radość, i został przy niej. Od 6 lat gra w NBA. Podbił Stany Zjednoczone świetną grą, sympatycznym uśmiechem i poczuciem humoru.

Chińczycy lubią Yao za to, że sukces go nie zmienił i że pamięta, skąd wyszedł: na pomoc poszkodowanym podczas niedawnego trzęsienia ziemi przekazał 2 mln dolarów. Z kolegami z NBA zmierzy się już w pierwszym meczu igrzysk: 10 sierpnia Chiny grają z USA.

Piłka nożna

Coś dziwnego stało się tego lata z piłkarzami. Dla turnieju olimpijskiego, dotychczas uważanego za zabawę drugiej kategorii, gotowi są pójść na wojnę z klubami, choć to tam, a nie w reprezentacji, zarabiają fortuny.

Ronaldinho, niedawno najlepszy piłkarz świata, dziś podupadły gwiazdor, który po przenosinach z Barcelony do Milanu ma zacząć nowe życie, wynegocjował z nowym klubem pozwolenie na wyjazd do Pekinu. Barcelona nie chciała go zwolnić, bo kluby mają obowiązek to zrobić tylko w przypadku piłkarzy do lat 23 (to dla nich jest turniej olimpijski, ale każda drużyna może mieć trzy starsze gwiazdy). Koledzy Ronaldinho z reprezentacji Brazylii, Diego i Rafinha, po prostu uciekli na zgrupowanie kadry ze swoich niemieckich klubów, ryzykując kary.

W przypadku Brazylijczyków ta histeria jest nawet zrozumiała, pięciokrotni zwycięzcy mundialu jeszcze nigdy nie zdobyli olimpijskiego złota. Ale do Pekinu chce się wyrwać za wszelką cenę również słynny Argentyńczyk Leo Messi. Czy tak działa siła przekonywania sponsorów (Brazylia to flagowy okręt Nike w futbolu, Messi jest twarzą Adidasa), czy urok Pekinu i igrzysk olimpijskich, czy może piłkarze nagle zaczęli przedkładać ojczyznę nad pieniądze – nie wiadomo. Najważniejsze, że będzie na co popatrzeć.

Paavo Nurmi – fiński biegacz. W 1920, 1924 i 1928 r. zdobył 9 złotych medali i 3 srebrne w biegach na 1500, 3000 z przeszkodami, 5000, przełajowym i na 10 000 metrów.

Mark Spitz – amerykański pływak. W 1968 i 1972 wywalczył 9 złotych, srebrny i brązowy medal. Ma rekord, który być może nigdy nie zostanie pobity. W jednych igrzyskach, w Monachium, zebrał aż 7 złotych medali, bijąc rekord świata w każdej indywidualnej konkurencji, w której wystartował.

Carl Lewis – amerykański sprinter. W igrzyskach od 1984 do 1996 r., zdobył 9 złotych i srebrny medal w biegach i skoku w dal. Jego pojedynki z Benem Johnsonem w biegu na 100 metrów były w końcu lat 80. tym, czym dzisiaj mecze Federer – Nadal i finał mundialu razem wzięte. Do czasu, aż Johnsona złapano w 1988 na dopingu. Lewis biegał do 1996 roku.

Sawao Kato – japoński gimnastyk, członek wielkiej drużyny z lat 60 i 70. W 1968, 1972 i 1976 wywalczył 8 złotych (w tym 3 z drużyną), 3 srebrne i brązowy medal w wieloboju, ćwiczeniach na kółkach i koniu z łękami.

Matt Biondi – amerykański pływak. Zdobył w 1988 r. 7 medali, w tym 5 złotych. Jego dorobek w latach 1984 – 1992 to łącznie 8 złotych medali, 2 srebrne i brązowy.

Raymond C. Ewry – amerykański specjalista od skoków z miejsca, bez rozbiegu. W 1900 i 1904 r. zdobył po 3 złote medale w skoku wzwyż, w dal i trójskoku, a w 1908 – 2 złote (trójskok z miejsca skreślono). Gdyby tzw. międzyigrzyska w 1906 (nie są dziś uznawane przez MKOl) traktować tak jak pozostałe, ze zdobytymi tam 2 złotymi medalami stałby się najbardziej utytułowanym olimpijczykiem w historii.

Nikołaj Andrianow – radziecki gimnastyk. Zakończył serię zwycięstw Kato, zabierając mu w 1976 r. złoty medal w wieloboju. W latach 1972 – 1980 zdobył 15 medali: 7 złotych, 5 srebrnych i 3 brązowe.

Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu