Muzyka pop osiągnęła poziom stadionowych przyśpiewek

Chętnie to obejrzę: Wojciech Karolak, muzyk

Publikacja: 06.08.2009 16:32

Wybór jest trudny, szczególnie dla człowieka dosyć zajętego. Zacznę od tego, czego na pewno nie obejrzę, bo to prostsze. Z całą pewnością daruję sobie Sopot Hit Festiwal 2009.

Mam alergię na takie błyskotki. Interesują mnie w podobnym stopniu jak inne imprezy masowe, czyli średnio. Muzyka pop osiągnęła zresztą wyrafinowanie przywodzące na myśl stadionowe śpiewy kibiców. To podobna estetyka, przeżyję więc miły tydzień, stroniąc od takiej rozrywki.

Za to z przyjemnością przypomnę sobie „Barton Fink” (piątek, TVP 2, godz. 23.30). Bardzo lubię osobiste kino braci Coen z jego mrocznym humorem. Z tego co pamiętam to przewrotny film, w którym jest „i straszno, i śmieszno”. Kapitalna tytułowa rola Johna Turturro.

Gdyby nie okropna godzina, obejrzałbym ponownie kolejny odcinek serialu „Alternatywy 4” (sobota, TVP 1, godz. 10.30). Filmy Stanisława Barei są jak dobre czerwone wino. Pięknie się starzeją. Są też coraz śmieszniejsze, mimo że powstawały jako bieżący komentarz do ówczesnej rzeczywistości.

Polecam „Wieczór wspomnień – Jonasz Kofta” (sobota, TVP Kultura, godz. 21.30). Nic dodać, nic ująć. Romantyk i prześmiewca, czasem wyrafinowany humorysta, ale zawsze – poeta. Jako twórca i człowiek. Jedna z najbarwniejszych postaci, z jakimi dane nam było się zetknąć. Artysta totalny. Zawsze odnosiłem wrażenie, że w garderobie zostawił pelerynę.

I jeszcze „Sens życia według Monty Pythona” (niedziela, TVP 1, godz. 1.05), czyli mój ulubiony film wszech czasów. Znowu komedia, chociaż nie tylko. Zobaczywszy go dawno temu, kiedy wszedł na ekrany, naraziłem się kilku kolegom, którzy poczuli się nim obrażeni. Na nic zdały się argumenty, że twórcy śmieją się nie tylko z katolików. Przezabawne, mądre, wspaniale skonstruowane i pełne filmowej urody widowisko. Moim zdaniem najlepszy film genialnych Anglików. Arcydzieło!

Nie trzeba było być religijnym, żeby kochać księdza profesora i podziwiać w programie „Tischner czyta katechizm” (poniedziałek, TVP Kultura, godz. 12.00). Jego urokliwa osobowość pełna ciepła, wyrozumiałości i wspaniałego poczucia humoru, sprawia, że słucham go zawsze jak zahipnotyzowany. Ludzie, słuchajcie Tischnera! Nawet jeśli nie staniemy się zauważalnie lepsi, pozbędziemy się przynajmniej odrobiny głupoty. I nabierzemy trochę dystansu…

Młodsi miłośnicy archaicznej futurologii, nieznający kina sprzed 40 lat, powinni obejrzeć „Fahrenheit 451” Francoise Truffauta (środa, TVP 2, godz. 0.15). Choćby po to, aby zastanowić się, jak różną postać przybierają w różnych epokach lęki przed nadejściem zbiorowego obłędu (vide: Orwellowski „Rok 1984”).

Wybór jest trudny, szczególnie dla człowieka dosyć zajętego. Zacznę od tego, czego na pewno nie obejrzę, bo to prostsze. Z całą pewnością daruję sobie Sopot Hit Festiwal 2009.

Mam alergię na takie błyskotki. Interesują mnie w podobnym stopniu jak inne imprezy masowe, czyli średnio. Muzyka pop osiągnęła zresztą wyrafinowanie przywodzące na myśl stadionowe śpiewy kibiców. To podobna estetyka, przeżyję więc miły tydzień, stroniąc od takiej rozrywki.

Pozostało 81% artykułu
Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu