W „Folwarku zwierzęcym” George’a Orwella życie na farmie niebezpiecznie przypominało rzeczywistość totalitaryzmu. A zwierzęta ucieleśniały najgorsze ludzkie cechy. Upiorny był także los więzionych na fermie „Uciekających kurczaków”.
Przyznam, że ilekroć oglądam filmy z farmerskimi zwierzakami w rolach głównych („Babe – świnka z klasą”, „Pajęczyna Charlotty”), trudno mi się uwolnić od orwellowskiej wizji ich losu lub nie pomyśleć przez chwilę, że nowoczesne gospodarstwa przypominają Alcatraz. Nie potrafię uwierzyć, że życie krówek, świnek i owieczek może być sielskie, anielskie – do czego przekonują widzów niektórzy reżyserzy.
Jednak pomysł Steve’a Oedekerka kupiłem bez zastrzeżeń. To bezpretensjonalna komedia, podejmująca grę z wyobrażeniem o tym, co myślimy o codzienności w zagrodzie. Gdy jej właściciel znika, farma zamienia się w miejsce szalonej zabawy. Zwierzęta chodzą na dwóch nogach (tytułowe krowy prezentują przy tym okazałe wymiona) i mówią ludzkim głosem. Rej wśród nich wiedzie beztroski Otis, który uwielbia tańczyć i śpiewać. Razem z przyjaciółmi: myszką Pip, szczurem Freddym, kogutem Peckiem i Prosiakiem – wymyśla figle i spędza czas na próżnowaniu.
Tymczasem nad bezpieczeństwem farmy czuwa jego ojciec, wrażliwy i odpowiedzialny Ben. Gdy go zabraknie, mieszkańcy gospodarstwa zwrócą się do Otisa z prośbą o pomoc. Wierzą, że wykaże się tymi samymi cechami, którymi imponował ojciec, i uchroni ich przed niebezpieczeństwem. Tyle że Otis nie dorósł do wyznaczonej mu roli. Dojrzewać będzie musiał w przyspieszonym tempie, zwłaszcza że w okolicy grasuje banda kojotów.
Steve Oedekerk (m.in. „Ace Ventura: Zew natury”, „Bruce Wszechmogący”) wpadł na pomysł fabuły, obserwując psa swojego przyjaciela. Podobno miał wrażenie, że czworonóg tylko czeka, by czmychnąć z kotem na umówioną partyjkę pokera. Od tego czasu chciał nakręcić film o zwierzętach zachowujących się jak ludzie. Brakowało mu tylko głównego bohatera. Aż do chwili, gdy na wystawie sztuki w jednej z kalifornijskich galerii zobaczył rzeźbę krowy stojącej na dwóch rogach...