Poeci i astronomowie to pokrewne dusze. Kiedy Michał Lermontow spoglądał w niebo, widział „koczujące karawany gwiazd rozrzuconych wśród wieczności”. Co widzi współczesny astronom uzbrojony w potężne teleskopy, które pozwalają zajrzeć w najodleglejsze zakątki kosmosu? Też gwiazdy – tylko w liczbie, o jakiej się nie śniło romantycznemu poecie. 100 bilionów tylko w naszej galaktyce!
Ale żeby dostrzec piękno w rozgwieżdżonym nocnym niebie, nie trzeba być poetą ani astronomem. Dlaczego wszyscy od czasu do czasu lubimy spojrzeć w niebo? Może dlatego że – jak przekonują autorzy nowego cyklu Discovery Science – to gwiezdny pył dał początek życiu na Ziemi, a my jesteśmy w prostej linii dziećmi gwiazd.
W laboratoriach za pomocą supernowoczesnych urządzeń dzisiejsi badacze kosmosu próbują w mikroskali zrekonstruować wydarzenia sprzed kilkunastu miliardów lat. Ich zdaniem wszystko zaczęło się od narodzin gwiazd – takich jak Słońce, bez którego życie na Ziemie nie byłoby możliwe.
We wszechświecie są jednak gwiazdy znacznie większe od Słońca i dysponujące nieporównywalnie potężniejszą siłą. Naukowcy sądzą, że wiele miliardów lat temu taka właśnie ogromna supergwiazda eksplodowała, a Wielki Wybuch dał początek wszechświatowi, jaki znamy: planetom i życiodajnym pierwiastkom, z których jesteśmy zbudowani także my.
Czy rzeczywiście gwiazdy umierając, zapłodniły życiem wszechświat? Astronomowie wciąż szukają potwierdzenia dla swoich hipotez. Również tych dotyczących przyszłości.