Stolica stanu – Huston – jest nazywana królestwem olbrzymów. Przez trzy lata z rzędu miasto zwyciężało w plebiscycie na „najgrubszą” metropolię w USA. Dlaczego stało się zagłębiem ludzi otyłych? Bo tusza większości mieszkańców nie przeszkadza
– Nigdy nie miałam problemów z samooceną – mówi Linda (162 cm wzrostu, 120 kilogramów). – W naszej rodzinie to normalne, że wszyscy są wielcy.
Diane, która waży dwa razy więcej, też zanadto nie przejmuje się swoim wyglądem, choć z powodu tuszy musi poruszać się na wózku. W domu pomaga jej pielęgniarka. – W mojej rodzinie ze strony matki było sporo grubych osób – przyznaje. – Zgoda, że ważę więcej, ale za to jestem najładniejsza.
Prawidłowy wskaźnik BMI, czyli tzw. współczynnik masy ciała, wynosi od 19 do 24. W przypadku Diane jest ponad pięć razy wyższy. – Czuję się bardzo dobrze w swojej skórze i przed nikim nie muszę się tłumaczyć – podkreśla Diane. – A poza tym jestem zmysłowa – dodaje, pokazując do kamery zdjęcie, na którym jest przyobleczona jedynie w czarną koronkę.
Niewykluczone, że za epidemię otyłości w Teksasie odpowiedzialny jest duch chorobliwej rywalizacji. Bud przez całe życie próbował być w czymś najlepszy. Ale wyścigi samochodowe ani ściganie się motorówkami nie dawało mu satysfakcji. Nagrody zaczął gromadzić dopiero wtedy, gdy postawił na zawody w jedzeniu.