Dokumentalista towarzyszył polskiej ekipie podczas jej pobytu na mistrzostwach w Japonii. Zarejestrował walki, treningi, wypady do mijscowych restauracji. Ale przede wszystkim opowiedział historię najcięższego z polskich zawodników, ważącego 195 kilogramów Sławomira Luty.
– Życie jest jak wagon kolejowy. Wagon pędzi, pędzi w dal i życie pędzi, pędzi w dal. Tylko że wagon jest kolejowy, a życie – ludzkie – zauważa filozoficznie bohater opowieści.
Ten mężczyzna o potężnej posturze z przyjemności życia najbardziej ceni dobre jedzenie. Za to – jak mówi – nie znosi bezsensownego wysiłku. Jego przygoda ze sportem zaczęła się od zapasów w rodzinnym Piasecznie. Sukcesy przyszły szybko. Był mistrzem Polski, wicemistrzem Europy. Jako 22-latek zdobył brązowy medal olimpijski w wadze superciężkiej. A potem zaczęły się kłopoty z nadwagą i kontuzja, która wyeliminowała go z dalszego uprawiania zapasów. Nieco później pojawiły się kolejne kłopoty ze zdrowiem. Przeszedł na rentę. Pracował jako ochroniarz w salonie gier, kasynie i hurtowni artykułów erotycznych.
Po dziesięciu latach, które spędził z dala od sportu, zadzwonił do niego dawny kolega i zaproponował trening sumo. Luto przyjął propozycję, choć był pełen obaw. Zaczął jednak odnosić sukcesy, mimo że zasad walki uczył się jedynie z książek i telewizyjnych relacji. Wiele rytualnych gestów było dla niego całkiem niezrozumiałych. Błyskawicznie za to pojął, że nie wypada okazywać emocji ani po zwycięstwie, ani po porażce.
Pojechał na mistrzostwa Polski i wygrał je. W 1997 na mistrzostwach Europy w Riesie zdobył dwa medale – brąz w kategorii plus 115 kg i srebro w kategorii open. O bohaterze filmu mówią m.in.: trenerzy, propagator sumo w Polsce Andrzej Wojda, a także bracia Lipieniowie, byli mistrzowie świata w zapasach.