Kiedy świat obiegły zdjęcia z Abu Ghraib, na których uśmiechnięta strażniczka poniża rozebranych irackich więźniów wojennych — wywołały szok. Równie tragiczny jest fakt, że 35 procent ankietowanych w tym czasie Amerykanów uważało, że są okoliczności, w których tortury są dopuszczalne... Odpowiedzialna za przesłuchania Carolyn Wood zeznała pod przysięgą, że czuła presję na wydobywanie cennych informacji z jeńców. Stosowała więc niedozwolone środki przymusu — i co więcej — twierdziła, że miała na to zgodę, choć nieformalną, zwierzchników.
— To cios dla nas wszystkich — mówił Donald Ramsfeld, sekretarz obrony USA. — Ludzie biorący udział w molestowaniu staną przed sądem. Świat się przekona, jak działa ustrój demokratyczny, jak przejrzyście funkcjonuje, nie ukrywając niczego.
Ale jak pokazuje dokument — jego słowa rozmijały się z prawdą. Dilawar, młody afgański taksówkarz (na zdjęciu), był spokojnym, dobrym człowiekiem — jak wspominają jego krewni. 1 grudnia 2002 r. do jego taksówki wsiadło trzech pasażerów. Ten kurs odmienił na zawsze losy Dilawara. Został zatrzymany koło bazy wojskowej Salerno przez afgańską milicję, która zapewne znalazła w bagażniku elektryczny stabilizator. Zabrano go do Bagram. Od 5 grudnia, oznaczony numerem 421, przebywał w nadzorowanym przez amerykańskie wojsko miejscu, w którym przetrzymywano i przesłuchiwano tysiące osób pojmanych w Afganistanie i w Pakistanie. Po pięciu dniach nie żył. Początkowo twierdzono, że zmarł z przyczyn naturalnych. Stopniowo ujawniana prawda okazała się jednak szokująca — Dilawar zmarł w wyniku tortur. Przypinano go kajdankami do metalowej kraty celi, był kopany po nogach, tak, że nawet gdyby przeżył, musiałby mieć amputowane obie kończyny.
Carlotta Gall, nowojorska dziennikarka przebywająca w Kabulu, rozpoczęła własne śledztwo. Widziała świadectwo zgonu Dilawara wystawione przez armię amerykańską. Patolog zakreślił w nim rubrykę „zabójstwo”.
— Staramy się wywołać u więźnia tak zwany szok wzięcia do niewoli — przyznaje Damien Corsetti z jednostki wywiadu wojskowego w Bagram. — Kiedy więzień zjawia się pierwszy raz, jest najbardziej skłonny udzielić informacji, bo jest zdezorientowany, nie wie, co się dzieje. Więźniów ogłuszano głośną muzyką, szczuto psami i wybierano najgroźniejszych przesłuchujących, by stworzyć atmosferę zastraszenia. Aby osłabić opór osadzonych, pozbawiano ich snu, trzymano w klatkach, w których byli przykuci łańcuchami z rękami nad głową. Ich numery były namalowane markerami na plecach i z przodu...