Historia oligarchów zaczęła się z pojawieniem pieriestrojki Gorbaczowa. Do tamtej pory pojęcie przedsiębiorcy było w Rosji tożsame z piętnem przestępcy. A teraz skończyło się centralne planowanie i najbardziej przedsiębiorczy wzięli sprawy w swoje ręce.
— Ci, którzy najszybciej się przestawili, złapali kurę znoszącą złote jaja. My byliśmy jednymi z nich — mówi w filmie Michaił Czernoj, który w pewnym momencie miał w rękach 80 procent produkcji aluminium w Rosji. Od 1994 roku mieszka w Izraelu i stamtąd kieruje swoimi interesami.
— Zrozumiałem, że wtedy Rosjanie mieli dwa marzenia — samochód i mieszkanie, dlatego zaproponowałem stworzenie rynku sprzedaży samochodów — wspomina Borys Bieriezowski, były matematyk i biznesmen.
Kupował samochody po niższej cenie i sprzedawał po wyższej — pozorował handel z zagranicą istniejący tylko na papierze. Zarobił miliony dolarów. Teraz mieszka w Londynie, a w Rosji jest uważany za zbiegłego przestępcę...
Gorbaczow uchylił biznesmenom furtkę, a Jelcyn ubijał z nimi interesy. W zaciszu prezydenckiego klubu tenisowego podejmowane były najważniejsze decyzje umożliwiające rozwój interesów oligarchów. Kiedy w 1996 roku Jelcyn miał w sondażach prezydenckich zaledwie 4-procentowe poparcie, strach przed powrotem komunistów był tak duży, że oligarchowie zgodnie postanowili zainwestować potężne środki finansowe, by doprowadzić do jego reelekcji. Stopniowo stawał się marionetką w ich rękach. Sądzili, że podobnie będzie z Władimirem Putinem, który — jak wspomina w filmie Bieriezowski — nie chciał tej zaszczytnej władzy. Ale już na początku 2000 roku przekonali się boleśnie, że nowy gospodarz Kremla ma własne plany i w dodatku potrafi je urzeczywistniać...