Film „Bracia” (środa, TVP 2, godz. 23.10) Lidii Dudy to opowieść o 20-letnich bliźniakach Adrianie i Marcinie. Po raz pierwszy dokumentalistka przedstawiła ich historię pięć lat temu w „Nie zgadzam się na świat, w którym żyją moi bohaterowie”.
— Ich domem była wtedy ulica bytomskiego Bobrka, zdani byli na samych siebie — przypomina Lidia Duda. — Zaakceptowali mnie i kamerę, pokazywali, jak żyją, gdzie śpią. Mogłam zobaczyć, co robią ze zdobytymi pieniędzmi, a wydawali je głównie na „klej”, który wąchali. Najmłodszy z nich miał 11 lat. W większości byli uciekinierami z placówek opiekuńczo-wychowawczych, nie mieli oparcia w patologicznych domach. Poczucie bezpieczeństwa dawała im zhierarchizowana grupa, w której się znaleźli. Adrian i Marcin byli nierozłączni. Myśleli w podobny sposób, działali w podobny sposób, upadali też podobnie. I wydawało się, że są skazani na podobny los.
Po kilku latach zadzwonił do mnie jeden z braci, Adrian. Okazało się, że przebywa w placówce wychowawczej, ale ma ją opuścić za pół roku. W jego życiu wiele się zmieniło — spotkał Patrycję, miłość swego życia. Porzucił dla niej ćpanie, kończył szkołę. Snuł plany na przyszłość. A na końcu poprosił mnie o pomoc w odszukaniu brata, który uciekł z zakładu poprawczego.
Udało się. Tak powstali „Bracia”.
— Okazało się, że Marcin, mając 16 lat, pod wpływem działania „kleju” zabił człowieka — mówi Lidia Duda. — Opowiadał nam o tym dość beznamiętnie. Wyglądało na to, że drogi braci całkowicie się rozeszły. Adrian uwierzył, że może odmienić swój los, Marcin nie chciał już szukać swojej szansy na normalne życie. Adrian nie chciał kontaktów ze swym bliźniakiem. Nie widzieli się trzy lata.