Złoto jest ukryte w wodzie

Wioślarze z czwórki podwójnej chcieli cztery lata temu kończyć karierę,Monika Pyrek również, Szymon Kołecki przegrywał walkę z kręgosłupem. Wiele naszych medalowych nadziei to sportowcy,którzy z poprzednich igrzysk wracali załamani

Publikacja: 07.08.2008 14:42

Złoto jest ukryte w wodzie

Foto: Rzeczpospolita

Łzy to naturalna część igrzysk, jak pięć olimpijskich kół. Ale gdy płacze czterech wielkich jak dęby wioślarzy, coś każe odwrócić wzrok. Cztery lata temu na greckim torze Schinias Adam Korol, Marek Kolbowicz, Sławomir Kruszkowski i Adam Bronikowski przegrali marzenia. Sami tak nazwali to, co stało się w olimpijskim finale. Zajęci walką o srebro z Czechami nie zauważyli znakomicie finiszujących Ukraińców. Na metr przed metą polska czwórka podwójna (podwójna, bo każdy z zawodników ma w tej łodzi po dwa wiosła) była jeszcze na trzecim miejscu. Przegrała brąz o niespełna 10 centymetrów. O szerokość dłoni, na dystansie dwóch kilometrów.

Przyjechali do Aten jako dwukrotni medaliści mistrzostw świata, mogli się przygotowywać do startu w spokoju, bo całą uwagę skupiali na sobie broniący olimpijskiego złota Robert Sycz i Tomasz Kucharski. Tym bardziej bolała porażka. Schodząc z toru, wiedzieli już, że to koniec pływania w takim składzie. Każdemu z nich przeszło przez głowę, że może też koniec wiosłowania w ogóle, ale to było chwilowe. Zrezygnował tylko Bronikowski, który najpierw pływał w jedynce, potem został dyrektorem w AZS AWF Warszawa. Jako drugi odpadł z tej osady Kruszkowski, jedzie do Pekinu jako członek ósemki.

Korol i Kolbowicz, przyjaciele od lat (startowali już w igrzyskach w Atlancie w 1996 roku), zostali w czwórce. Razem z trenerami dobrali do niej dwóch młodych, Michała Jelińskiego i Konrada Wasielewskiego. I okazało się, że po tych zmianach czwórka na medal zmieniła się w czwórkę na złoto. W najlepszą wioślarską osadę ostatnich lat, która od 2005 zdobyła trzy razy z rzędu mistrzostwo świata, przez trzy lata była niepokonana.

Dopiero tej wiosny przegrała dwa wyścigi – skończyła je na drugim i trzecim miejscu. Takich seryjnych zwycięzców jak oni bardzo polskiemu sportowi brakowało. Zwłaszcza po tym, jak meta chodu w Atenach stała się również metą kariery Roberta Korzeniowskiego, a w kwalifikacjach do Pekinu pogubili się Sycz i Kucharski.

Korol to szlakowy, on siedzi w łodzi na pierwszym miejscu (czyli na metę wjeżdża ostatni) i dyktuje tempo wiosłowania, ale liderem jest Kolbowicz. Najsilniejszy psychicznie, potrafiący zmobilizować kolegów. Młodzi muszą się jak najlepiej dostosować do tempa starszych. Taka osada to równanie z czterema niewiadomymi. Nie wystarczy do niej wstawić najlepszych wioślarzy w kraju. Przegrywaliby z czwórką przeciętnych, ale lepiej zgranych. Na tym polega alchemia wioślarstwa.

Czwórka jest naszą największą nadzieją na złoto w Pekinie, ale także symbolem obecnej ekipy olimpijskiej, w której najbliżej medali są sportowcy po przejściach. Nawet Otylia Jędrzejczak, w Atenach mistrzyni i dwukrotna wicemistrzyni, poznała przez ostatnie lata, co to znaczy przegrywać walkę z rywalkami i z życiem.

Sylwia Gruchała po brązowym medalu w Atenach ani razu nie stanęła na podium mistrzostw świata w turnieju indywidualnym. Nie była przekonana, czy szermierka to jest nadal to, co chce robić. Drużynowe mistrzostwo świata z ubiegłego roku jest znakiem, że takie rozterki są na razie za nią, ale nie wiadomo na jak długo.

Z medalistów olimpijskich z Aten, którzy w Pekinie też mają realną szansę na medal, tylko żeglarz Mateusz Kusznierewicz zrobił w ostatnich latach kolejny skok do przodu. Zamienił jednoosobowego Finna na dwuosobowy Star, najstarszą klasę olimpijską. W parze z Dominikiem Życkim jest w niej mistrzem świata, ale złota w Pekinie obiecać nie może. Zbyt wielu jest w Starze świetnych żeglarzy.

Szansę na zwycięstwo ma nawet osiem załóg. Podobnie jest w klasie RS: X, w której o medale mają walczyć Przemysław Miarczyński i Zofia Klepacka. Kusznierewicz, tak jak Korzeniowski, był zawsze perfekcjonistą, niespuszczającym celu z oka. Otylia Jędrzejczak jest inna, bardziej neurotyczna, wpadająca na przemian w zwątpienia i euforię. Ostatnio zwątpień było więcej: nie do końca udane mistrzostwa świata, nieudane mistrzostwa Europy. Rywalki w stylu motylkowym pływają coraz szybciej, ale medale – nawet złote – ciągle są w zasięgu Polki.

Sukcesem Pawła Korzeniowskiego (czwartego na 200 m motylkowym w Atenach) będzie medal każdego koloru. Podobnie jest z innym pływakiem Mateuszem Sawrymowiczem. To mistrz świata w bardzo prestiżowym wyścigu na 1500 metrów. Trudno jednak żądać złota od młodego chłopaka jadącego na igrzyska olimpijskie po raz pierwszy, na dodatek mającego na tym dystansie tak wielkiego rywala jak Australijczyk Grant Hackett, złoty medalista z Sydney i Aten.

Sawrymowicz to jeden z niewielu naszych olimpijskich debiutantów z szansami na medal. Jest jeszcze Agnieszka Radwańska w turnieju tenisa i ciężarowiec Marcin Dołęga, choć on akurat wystartowałby w Atenach, gdyby nie złapano go na dopingu. Wrócił po dyskwalifikacji, zdobył mistrzostwo świata w 2006 roku, jest w swojej wadze rekordzistą świata w rwaniu. Stać go na wszystko. Może zdobyć medal, ale też wpaść w panikę po pierwszym niepowodzeniu i nie zaliczyć żadnej próby, jak podczas Mistrzostw Świata w ubiegłym roku.

Jego kolega z kadry ciężarowców, Szymon Kołecki, otwarcie mówi, że jedzie do Pekinu po zwycięstwo. Kołecki to fenomen ciężarów, talent jaki zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Jako dziewiętnastolatek zdobył na igrzyskach w Sydney srebrny medal i uznał to za porażkę. Do dziś ma żal do trenera – popełnione wówczas błędy.

Do Aten nie pojechał. Przegrał z kręgosłupem. Wielu lekarzy uważało, że już nie wróci do dźwigania, ale on wolał słuchać tych, którzy dawali nadzieję. Poddał się operacji, wrócił na pomosty w 2005 roku. Znów jest wielki, i równie bezkompromisowy jak wcześniej. Bardziej niż rywali boi się kontuzji. Ostatnie problemy z kolanem pokazują, że niebezpodstawnie.

Gimnastyk Leszek Blanik jest w podobnej sytuacji jak Kołecki. Też zdobył medal w Sydney (brązowy), też igrzyska w 2004 roku zapamiętał jako koszmar, a do Pekinu jedzie z wielkimi nadziejami. Cztery lata temu nie wystąpił w Atenach, choć był wówczas liderem Pucharu Świata w skoku. Nie udał mu się start w mistrzostwach świata, które były jednocześnie kwalifikacją olimpijską i potem musiał liczyć na tzw. dziką kartę.

Nie doczekał się jej. Płakał, był rozżalony na cały świat, ale – jak mówi – złość szybko przerodziła się w chęć rewanżu. Rok temu został pierwszym polskim mistrzem świata w gimnastyce.

Międzynarodowa Federacja Gimnastyczna ma zarejestrowaną pod nr 322 ewolucję o nazwie blanik. To jego najtrudniejszy skok, numer popisowy. Leszek Blanik chce za rok skończyć karierę i Pekin jest jego wielką, a jednocześnie ostatnią szansą na sukces.

Monika Pyrek raz już wahała się czy nie zakończyć kariery – po konkursie skoku o tyczce w Atenach. Później się z tego wycofała, daty rozstania z tyczką nie wyznacza, ale w Londynie w 2012 roku będzie już zawodniczką po trzydziestce.

Jeśli ma wreszcie zdobyć olimpijski medal, musi to zrobić w Pekinie. To będą jej trzecie igrzyska, jeździ na nie, od kiedy ta konkurencja została włączona do programu olimpijskiego, czyli od 2000 roku.

Ma siedem medali mistrzostw świata i Europy (na stadionie i w hali) i bardzo niemiłe wspomnienia z Aten. Przegrała tam zaciętą walkę o brązowy medal z młodszą koleżanką z kadry Anną Rogowską.

Bolało podwójnie, ale potrafiła się podnieść. Jeśli lista najlepszych tegorocznych wyników jest jakąś podpowiedzią, Pyrek powinna wrócić z medalem, bo wyprzedzają ją dzisiaj tylko Jelena Isinbajewa i Jennifer Stuczynski, ale cztery lata temu przekonała się, że takie wróżby bywają zawodne.

W Atenach Pyrek – a z nią także wielu innych polskich olimpijczyków – nauczyła się jeszcze czegoś: niezależnie od tego, co mówił ojciec nowożytnych igrzysk, francuski baron Pierre de Coubertin, sam udział liczy się tylko za pierwszym razem.

Robert Korzeniowski – lekkoatletyka. 4 złote medale w chodzie na 50 (w 1996, 2000 i 2004) i 20 km (2000). Obecnie szef sportu w TVP.

Irena Szewińska – lekkoatletyka. 3 złote, 2 srebrne i 2 brązowe medale. Złote w sztafecie 4 x 100 m (1964) oraz na 200 (1968) i 400 m (1976). Srebrne na 200 m i w skoku w dal (oba w 1964). Brązowe na 100 (1968) i 200 m (1972). Dziś prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i członek MKOl.

Witold Woyda – szermierka. 2 złote medale, srebrny i brązowy we florecie. Złote indywidualnie i drużynowo w 1972, srebrny indywidualnie w 1964, brązowy drużynowo w 1968. Zmarł trzy miesiące temu.

Renata Mauer-Różańska – strzelectwo. 2 złote medale i brązowy. Złote: karabinek pneumatyczny (1996) i karabin w 3 postawach (2000). Brązowy: karabin standard (1996). Nie zakwalifikowała się do igrzysk w Pekinie.

Waldemar Baszanowski – podnoszenie ciężarów. 2 złote medale w kategorii do 67,5 kg w 1964 i 1968. Od 1999 do 2008 był prezesem Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów. Teraz jest prezesem honorowym.

Jerzy Kulej – boks. 2 złote medale w wadze lekkopółśredniej w 1964 i 1968. Był posłem SLD, a potem SdPl. Dziś jest komentatorem telewizyjnym.

Waldemar Legień – judo. 2 złote medale: w kategorii do 78 kg (1988) i do 86 kg (1992). Po igrzyskach 1992 roku wyjechał do Francji.

Józef Schmidt – lekkoatletyka. 2 złote medale w trójskoku w 1960 i 1964. W latach 70. wyemigrował do Niemiec, wrócił do Polski w 1994 roku. Mieszka na Pomorzu, hoduje kozy.

Arkadiusz Skrzypaszek – pięciobój nowoczesny. 2 złote medale, indywidualnie i drużynowo, w 1992 roku. Zakończył karierę w 1992, zajął się m.in. produkcją programów telewizyjnych. Popadł w długi, ale wyszedł z nich. Kolejne próby w biznesie były już bardziej udane.

Robert Sycz i Tomasz Kucharski – wioślarstwo. 2 złote medale w dwójce podwójnej wagi lekkiej w 2000 i 2004. Nie zakwalifikowali się do igrzysk w Pekinie, nie wiadomo, czy kiedyś jeszcze będą pływali razem.

Andrzej Wroński – zapasy. 2 złote medale w wadze ciężkiej (100 kg) w 1988 i 1996 roku. Zakończył karierę w 2000 roku. W rodzinnym Babim Dole na Kaszubach chce się zająć szkoleniem młodzieży.

Józef Zapędzki – strzelectwo. 2 złote medale w strzelaniu z pistoletu szybkostrzelnego z 1968 i 1972. Zakończył karierę w 1980 roku. Był taksówkarzem, nauczycielem WF. Dziś jest emerytem.

Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu