Gdy 14-letnia Maria Antonina z dynastii Habsburgów pojawiła się w Wersalu, by wyjść za mąż za Ludwika Augusta Burbona (późniejszego króla Francji Ludwika XVI) i przypieczętować mariaż dwóch europejskich dynastii, rysowała się przed nią wspaniała przyszłość. Miała zostać władczynią potężnego królestwa i dać Ludwikowi następcę tronu. Zadanie okazało się trudne do wykonania.
Niedoświadczony w sprawach damsko-męskich Ludwik, całkowicie pochłonięty swoim hobby – majsterkowaniem – nie kwapił się do spełniania małżeńskich obowiązków w królewskiej sypialni. Wrzucona w obcy świat Maria, zmuszona do poddania się absurdalnej dworskiej etykiecie, była coraz bardziej osamotniona...
Tak losy Habsburżanki przedstawia Sofia Coppola w „Marii Antoninie”. Reżyserka, przygotowując się do realizacji, przeczytała biografię królowej autorstwa Stefana Zweiga, a także książkę o jej życiu napisaną przez Antonię Fraser, ale nie miała zamiaru kręcić filmu historycznego.
Odtworzone z pietyzmem wnętrza Wersalu i obowiązujące na dworze rytuały stanowią jedynie kostium dla opowieści o dziewczynie, przypominającej współczesną nastolatkę, która żyje w luksusowym, ale pustym, odciętym od życia świecie. Tak jak dzisiejsze gwiazdki popkultury – Paris Hilton lub Britney Spears.
Premiera filmu odbyła się w 2006 roku na festiwalu w Cannes. Miał być czarnym koniem konkursu. Jednak – z powodu ujęcia przez Coppolę tematu – wywołał rozczarowanie. Mimo to jego atutem są scenografia i świetnie dobrana, ostra rockowa muzyka.